Tak wygrali na wiatrakach. Kiedyś strach, dziś drogi, szkoły i 8 mln rocznie

photo by: Bartosz Góral (www.fotografdarlowo.pl)

Dziś, po trzech dekadach, lokalni mieszkańcy żyją wśród 118 turbin – bez deformacji u dzieci i bez apokalipsy ptaków, za to z nowymi drogami, inwestycjami w szkoły i ośmioma milionami złotych rocznie w budżecie. Radosław Głażewski, wójt gminy Darłowo, opowiada, jak fake newsy ustąpiły miejsca faktom, a wiatraki stały się jednym z filarów lokalnego rozwoju.

Odpowiedzialny Inwestor: Panie Wójcie, czy w gminie Darłowo dzieci mają krzywe nogi, a kury się nie niosą, bo macie wiatraki?

Radosław Głażewski: Na początku było słychać takie głosy. Ostatnio nawet natrafiłem na filmik, w którym moi przeciwnicy opowiadają, że w mojej gminie pod wiatrakami leżą martwe ptaki. Bardzo się zdziwiłem, bo ja nigdy o tego nie widziałem, ani też nikt o niczym takim nie donosił. Ptaki, które widziałem pod wiatrakami, to były stada żurawi, które co roku bytują pod tymi wiatrakami. Osobiście nigdy nie widziałem żadnego wypadku wiatrakowego z ptakiem w roli głównej.

photo by: Bartosz Góral (www.fotografdarlowo.pl)

Nieżywe ptaki były fałszywą informacją – fake newsem, których teraz nie brakuje.

Tak. Na początku, według jednej z zagorzałych przeciwniczek wiatraków, przez ich obecność miało nie być sygnału radiowego. Jedna z pań nawet mówiła, że jej krowy będą rodziły z cielęta z dwoma głowami, że nie będą kury się niosły. Co więcej, w świetlicach były spotkani z autorytetami, a raczej pseudoautorytetami, które mówiły jak niebezpieczne są wiatraki. To było dosyć dawno temu, bo w latach 2010-2009, gdy nie byłem jeszcze wójtem, a jego zastępcą. To w tym okresie powstawały pierwsze farmy i trochę mnie dziwiło, że wtedy nikt nie sprawdził, czy te „autorytety” są obiektywne, czy są jakieś badania naukowe na ten temat. Wręcz przeciwnie – są badania, które potwierdzają, że wiatraki nie szkodzą. Ówcześni przeciwnicy byli z ruchów antywiatrakowych.

Ja nie mówię, że obawy były czymś dziwnym. Ludzie boją się tego, co nowe i to jest naturalne. A wtedy była to nowość w skali kraju – nie mogliśmy pojechać do innej gminy i zobaczyć, jak to funkcjonuje. Dziś już wiemy.

De facto na dzień dzisiejszy gmina Darłowo nie ma problemów z opinią publiczną o wiatrakach. Są oczywiście sprawy bieżące, które dzięki współpracy serwisowej z Irmąą, od razu są rozwiązywane.

Tylko przypomnę, że turbiny w gminie Darłowo zaczęły powstawać bardzo wcześnie, bo były pierwsze w Polsce. Mój poprzednik Franciszek Kupracz postawił na energetykę wiatrową. Uważam, że to był dobry krok.

Kiedy na terenie gminy stanęły pierwsze turbiny?

W latach 90. Pojawiło się pięć małych turbin. Potem, w 2000 r., powstały kolejne w tym samym miejscu, w miejscowości Cisowo. Tam odbywały się wręcz masowe wycieczki pod wiatraki, bo turyści przyjeżdżali robić sobie z nimi zdjęcia.

Rozkwit nastąpił w latach 2010-11. Na dzień dzisiejszy mamy w gminie 118 turbin wiatrowych. Każda z turbin ma moc 2,5MWh. Więc jest to znaczna ilość. Mamy dwóch inwestorów, więc w większości są to turbiny z spółki Enerco.

Jak to się robi? Jak obalać powielane mity i zmieniać podejście lokalnej społeczności?

Co trzeba robić? Myślę, że należy powiedzieć, że coraz częściej polskie gminy napotykają problemy finansowe. My jesteśmy w dosyć dobrym położeniu, ponieważ jesteśmy gminą rolniczo-turystyczną, o podzielonym charakterze. Gmina Darłowo jest duża, ma ponad 250 km2 i 31 sołectw, a mieszkańców jest dość mało, bo niecałe 8 tys.

Duża powierzchnia oznacza duże potrzeby, wymaga to wielu inwestycji.

W części turystycznej jest uzdrowisko Dąbki i inne miejscowości nad morzem – to Bobolin, Wicie, Kopań, czyli przepiękne miejscowości, do których bardzo serdecznie zapraszam, ale i część rolniczą. I tu w tej części rolniczej mój poprzednik postanowił rozwijać część energetyki odnawialnej. Uważam, że dobrze to zrobiło bilansowaniu się dochodów gminy.

Część turystyczna zarabia na turystyce i to bardzo dobrze. Za to część rolnicza, gdzie rolnicy dzierżawią teren pod turbiny, jest wzmacniana dochodowo dzięki udostępnieniu terenu. Oczywiście rolnik może nadal prowadzić działalność rolniczą na tym terenie.

Gmina czerpie więc korzyści z podatków. Pewne inwestycje są też potrzebne wszędzie, zarówno w szkoły, jak i w drogi. Dzięki wiatrakom nasz dochód się zdywersyfikował i można było po prostu działać, robić wiele inwestycji.

Ile pieniędzy rocznie wpływa do budżetu gminy dzięki wiatrakom?

Trzeba wspomnieć o środkach, które najbardziej były dostrzegane w okresie COVID-u. Bo wiatraki działały, a turystyka jednak się zamknęła. I nie mieliśmy dochodów z działalności turystycznej. Turbiny dalej się kręciły, generowały prąd, a firmy płaciły podatek.

Corocznie gmina Darłowo ma około 8 mln zł wpływu z podatku. Jest to znaczna ilość, bo około 10% dochodu. Cieszymy się z tych dochodów, bo one powodują, że gminę stać na rozwój.

Co dzięki temu powstaje w gminie?

Mamy dosyć dużo szkół i trzy szkoły społeczne, które także współpracują z firmą wiatrakową. Jest to wspaniałe, że w różnych swoich inicjatywach inwestorzy widzą rolę nie tylko szkół samorządowych, ale także szkół, które są prowadzone przez NGOS-y. Inwestor współfinansuje także niektóre fajne zadania dla dzieci. Nie segreguje przy tym, czy dzieci chodzą do takiej, czy takiej szkoły.

Jest to wspaniałe, bo szkoły zawsze mogą liczyć na pomoc. Dzięki pieniądzom z wiatraków powstała m.in. pracownia biofeedbacku w szkole w Dąbkach. Tam dzieci z orzeczeniami mogą korzystać z jej dobroczynnego wpływu na rozwój i prawidłowe funkcjonowanie. Ale także dzięki świetnej inicjatywie, w szkołach tworzą się takie małe Centra Nauki Kopernik. Firma przyjeżdża co roku wraz ze studentami i prezentuje uczniom różne doświadczenia naukowe. To jest dla dzieci naprawdę budujące. One uwielbiają te zajęcia.

Na różnych etapach realizowania inwestycji wiatrakowych, wybudowano ponad 85 km dróg dojazdowych, które do dnia dzisiejszego służą rolnikom. Drogi są przez inwestora utrzymywane w dobrej kondycji i ułatwiają np. serwisowanie turbin. Wykonano też istotną dla nas drogę powiatową.

Inwestor wraz z gminą buduje i wspólnie oddaje kolejne odcinki dróg. Oprócz podatku, który wpływa do gminy, ciągle ze sobą współpracujemy dla dobra naszego samorządu. Bo co chcę powiedzieć, że firma nas nie zostawia. Ona jest tu stale. Często omawiamy wspólne inwestycje, ale i problemy, które występują przy turbinach. Firma jest bardzo otwarta na wszelkie zgłoszenia, na bieżąco serwisuje instalacje. Wiem, że stale ustawia zegary dotyczące migotania cienia, żeby ono ani chwili nie przeszkadzało mieszkańcom.

Z jednej strony budowa infrastruktury, a z drugiej działania typowo prospołeczne.

Inwestor tak naprawdę żyje wśród nas, bo np. organizuje różne wyjazdy dla dzieci. Jest częścią naszej gminy.

Pytałem o to, jak namówić lokalnych mieszkańców do wiatraków. Pan Wójt powiedział, że trzeba im pokazać jakieś rozwiązania dla samorządu. Czyli wszystko sprowadza się do korzyści finansowych?

Przede wszystkim podatek. Wiadomo, że samo przygotowanie inwestycji jest dosyć pracochłonne, zarówno dla samorządów, jak i dla firmy wiatrakowej. My już ten etap planowania mamy de facto za sobą. Turbiny stoją.

Na początku budziły kontrowersje. Wiadomo, tak jak mówiłem, nie znaliśmy tego urządzenia i była to po prostu innowacja. Niektórzy się jej bali, bo czuli lęk przed nowością. Powstawały różne mity dotyczące rzekomego promieniowania czy wysokiej śmiertelności ptaków. Ale to nieprawda. Dziś wiatraki są naturalną częścią naszego krajobrazu i nikomu to nie przeszkadza.

Są tacy, którzy mówią, że turbiny są niezgodne z ich estetyką, że zasłania im ładny obrazek. Ja myślę, że na dzień dzisiejszy musimy znaleźć rozwiązanie produkcyjne, a nie tylko kierować się krajobrazem. Musimy skądś mieć tą energię, a jako samorząd – pieniądze.

Skorzystali na tym przede wszystkim mieszkańcy, którzy w obecnym czasie czy dzierżawili, czy sprzedali tereny pod turbiny. I to jest taki największy, myślę, problem, z którym trzeba się zmierzyć, bo ten proces zaczyna być niewygodny z ludzkiego podejścia do tematu.

Co ma Pan na myśli?

Mieszkańcy czasem zarzucają: „dlaczego to nie u mnie, a u sąsiada? On sobie zarabia na dzierżawie a ja też bym chciał”. Myślę, że to jest takie ludzkie.

Problem znowu wraca, bo planujemy fotowoltaikę. I to bardziej ci, którzy nie mają tych inwestycji u siebie są im przeciwni, niż ci, którzy je mają.

No tak, sąsiad nie może mieć bardziej zielonej trawy. Ale w razie jakichkolwiek awarii nie czekacie na pomoc długo?

Dokładnie. Przeglądy są robione na bieżąco, wszystko jest serwisowane i bezpieczne.

Czy wiatraki są dobrym rozwiązaniem na niepewne czasy licznych kryzysów, w których przyszło nam żyć?

To nie jest tak, że prąd wyprodukowany z naszych wiatraków zostanie w gminie Darłowo, lecz woj. zachodniopomorskie ma się czym poszczycić. Ono jest samowystarczalne energetycznie praktycznie w 80%. Na przykładzie naszej gminy musimy sobie odpowiedzieć, co byśmy woleli: wiatraki czy elektrownię atomową? Dla mnie jest oczywiste, że wiatraki. Nasze bezpieczeństwo energetyczne musi być zapewnione. Polska powinna być krajem, który jest samowystarczalny energetycznie i do tego powinniśmy dążyć. Czy to będą turbiny na morzu, czy turbiny w gminach, tak jak w gminie Darłowo. Ważne jest, żeby ten prąd trafiał do sieci, żeby turbiny się kręciły, żeby nie powstawały przy turbinach niebezpieczne emisje, jak jest przy elektrowniach węglowych. Żebyśmy nie zanieczyszczali środowiska. To wszystko zapewniają nam wiatraki.

Z perspektywy samorządowca trzeba powiedzieć, że nie wszystkie decyzje będą zawsze spotykały się z oklaskami, ale dzięki turbinom wiatrowym gmina Darłowo bardzo dużo inwestuje, staramy się pozyskiwać środki, co jest bardzo trudne, żeby o zapewnienie wkładu własnego tylko z dochodów takich, które można by uzyskać czy podatkowych, czy subwencji z kraju. Także ja polecam tą ścieżkę.

Ale realia są takie, że dzięki gmina, dzięki tych inwestycjom, ma podatek, rozwija się. Powinno być więcej tego, żebyśmy mieli tańszy prąd. I tu to jest też, myślę, że nowa ustawa tam zabezpiecza w jakiś sposób samorządy, bo energia jest droga i że również dla samorządów jest z tym problemem i się też ścieramy.

Ale ja z punktu widzenia gminy Darłowo polecam tę inwestycję. Nie ukrywam, że z firmami mieliśmy bardzo duże szczęście, bo firma utożsamia się z gminą, tworzy inicjatywę społeczną. Dzięki tej inicjatywie bardzo dużo się dzieje. I w każdej chwili czy koła gospodyń wiejskich, czy strażacy OSP, są finansowani przez inicjatywę . Tak samo kluby seniora, mamy dzienny dom Senior Plus. Firma pomogła w zakupie monitoringu do kościoła, do którego było bardzo dużo włamań. Tak więc zdecydowanie można powiedzieć, że inwestor nie zostawia gminy samej, a staje się jej częścią. Ta firma nie jest anonimowa, reaguje na sygnały od mieszkańców jakieś niebezpieczne, ale także żyje z nimi. Win-win. Każdy wygrywa.