Wojna w Ukrainie a bezpieczeństwo energetyczne

wojna w Ukrainie a bezpieczeństwo energetyczne

Wojna w Ukrainie, galopujące ceny energii, zmiana klimatu i jej coraz poważniejsze konsekwencje oraz pandemia koronawirusa – to bardzo poważne kryzysy, które wpływają na nasze życie. Należy inaczej spojrzeć na kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Uzależnienie od paliw kopalnych powoduje nie tylko zmiany klimatyczne. Import paliw z Rosji sponsoruje również zbrodnie wojenne. Europa każdego dnia wysyła do Rosji prawie 300 mln dolarów.

Jaką lekcję można wysnuć z toczącej się wojny w Ukrainie i co zrobić, żeby zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne? Na te pytania odpowiadają eksperci.

Wojna w Ukrainie może stać się wojną na wyniszczenie

Jakie jest zagrożenie dla sektora energetycznego w przypadku konfliktu zbrojnego? Wytłumaczył to Piotr Niemczyk, ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, były Dyrektor Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa, były wiceminister gospodarki, podczas webinarium pt. „Bezpieczeństwo energetyczne w czasach kryzysu” organizowanego przez Towarzystwo na rzecz Ziemi, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot oraz Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA.

– „Wojna w Ukrainie, jak do tej pory, nie jest wojną na wyniszczenie. Nie mamy jednak żadnych gwarancji, że ona się taką nie stanie. Jeżeli Rosjanie decydują się ostrzelać przedszkole lub osiedla, to po to, żeby terroryzować psychologicznie społeczeństwo ukraińskie” – mówi Piotr Niemczyk.

W 2014 r., podczas agresji Rosji na Krym, analitycy wojskowi zastanawiali się jak mogłaby się potoczyć ta wojna. Wytypowali obiekty energetyczne najbardziej prawdopodobne jako cel lub punkt na linii frontu. Linie przesyłowe oraz słupy wysokiego napięcia i inne systemy przesyłowe niejednokrotnie zostają zniszczone podczas działań wojennych.

– „Co do infrastruktury elektroenergetycznej, niestety, widać, że teren działań pokrywa się z terenem najbardziej skomasowanych elektrowni cieplnych, węglowych i gazowych”– dodaje ekspert.

Co jakiś czas w Ukrainie dochodzi do awarii sieci przesyłowych. Kluczowe miasta są otoczone przez Rosjan, ale jeszcze nie zdobyte. W Mariupolu z pewnością doszło do przerwania dostaw energii, w innych miastach miało to miejsce doraźnie. Rosjanie prawdopodobnie liczą na przejęcie tej infrastruktury energetycznej, dlatego nie starają się szczególnie o jej zniszczenie.

Zdaniem eksperta Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, niezależnie od rozmieszczenia sił, możemy się spodziewać pewnych linii frontu, na których infrastruktura energetyczna może, ale nie musi stać się celem. Naturalną zaporą przy zajmowaniu Ukrainy przez wojska rosyjskie będzie Dniepr. Dlatego uważa się, że najtrudniejsze będzie zajęcie zachodniej Ukrainy. Absolutna większość dość dużych elektrowni wodnych jest skomasowana wzdłuż linii Dniepru. Gdy dojdzie do linii frontu na rzece, produkcja i samo zaopatrywanie tych elektrowni będą zagrożone. Następną linią mogąca znaleźć się w niebezpieczeństwie, jest linia autostrady M05.

– „Chciałbym zwrócić uwagę na pewną okoliczność. Rząd i biznes ukraiński zaczął stawiać na OZE. W tej chwili dla całej Ukrainy ok. 5% energii pochodzi z OZE, głównie z fotowoltaiki i wiatru. Niestety są one skomasowane na obszarach zajętych przez armie rosyjską, albo bardzo poważnie zagrożone” – mówi Niemczyk.

Ta kumulacja farm wiatrowych i instalacji fotowoltaicznych jest zagrażająca dla ich działania. Są one zgromadzone przy części Ukrainy niedaleko Mołdawii i granicy z Rumunią. W przypadku odcięcia tego terytorium, farmy fotowoltaiczne będą oderwane od sieci i możliwości zaopatrywania sporej części Ukrainy, bo są zgromadzone w jednym miejscu.

– „Jedna z ciekawszych farm PV jest na terenie Czarnobyla, ale w tej chwili przynajmniej 1 ha jest odłączony od systemu. Miała tam powstać dużo większa farma fotowoltaiczna, ale na razie nie ma o czym mówić. Wręcz przeciwnie – mówi się o ryzyku. Okolice Czarnobyla są teraz zajęte przez Rosjan. Zniszczyli oni laboratorium badawcze i wysokoemisyjne próbki materiałów izotopowych” – mówi Niemczyk.

Decyzja polityczna, zmieniająca formułę wojny

Jak tłumaczy, na razie system energetyczny nie jest bezpośrednim celem ataków. Cały czas jest nim system dystrybucji – dotyczy to ataków cybernetycznych. Jeśli Rosja uzna jednak za cel nie przejęcie,  a zniszczenie Ukrainy, to sytuacja się zmieni. Ukraińcy się na to przygotowali, bo wcześniej, w 2014 r. doszło do wyłączeń i awarii obiektów infrastruktury energetycznej, która wtedy była dużo bardziej bezbronna, niż teraz.

Całkiem realne zagrożenie dotyczy natomiast terenu na NW od Mikołajewa, który w tej chwili jest obiektem walk. Ukraińcy są także świadomi zagrożenia dla elektrowni atomowych. Przynajmniej na razie nie ma ryzyka dotyczącego zaopatrzenia tych elektrowni, bo Ukraina się na to przygotowała.

– „Powiedziałbym, że te scenariusze nie są bardzo czarne, natomiast to jest tylko decyzja polityczna w rękach jednego człowieka, który zdecyduje, że formuła tej wojny się zmieni. Jeśli będzie to wojna na wyniszczenie, to wtedy obiekty energetyczne będą absolutnie celem” – tłumaczy Niemczyk.

Co jest potrzebne dzisiaj w energetyce?

– „Zmiany klimatyczne, pandemia i wojna to dynamiczna kumulacja przyczyn naszych trudności” – mówi prof. dr hab. inż. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej.

Jak wyjaśnia, następuje wielkie przyśpieszenie potrzeby odpowiedzi na rosnące zagrożenia. Jak? Za pomocą transformacji energetycznej (transformacja w trybie innowacji przełomowej do elektroprosumeryzmu) i zaspokojenia własnych potrzeb energetycznych. Takiej transformacji, w wyniku której nastąpi wygaszenie paliw kopalnych oraz zastąpienie obecnych wielkoskalowych struktur biznesowych tych paliw przez OZE.

Popczyk podkreśla, że to jest niewielki fragment tego, co mamy do zrobienia. Czym innym jest „reelektryfikacja” OZE w wypadku zelektryfikowanej już części świata, a zupełnie inna rzecz to elektryfikacja pierwotna. Z nią będzie miał do czynienia ponad 1 mld ludzi, którzy do dziś nie mają dostępu do energii elektrycznej.

– „Ja mam bardzo osobiste doświadczenie, które nakazuje mi tę wojnę rosyjsko-ukraińską traktować jako kolejną w pewnej serii konfliktów o paliwa kopalne. Tak się składa, że pierwszy taki konflikt, który obserwowałem już w sposób w pełni świadomy było arabskie embargo naftowe w latach 1973-74 r.” – mówi ekspert.

Wtedy dokonał się pierwszy, wielki przełom w patrzeniu na energetykę. Wejście w pierwszy etap konkurencji mającej wpływ na dalsze zmiany. Potem były m.in. dwie wojny Irackie. Pierwsza rozpoczęła się od napaści Iraku na Kuwejt, a później pustynna burza w 91 r.

Potrzeba decentralizacji

– „W połowie lat 90-tych miałem okazję uczestniczyć w wielkim kongresie elektryków na Florydzie. Zgromadziło się tam 2,5 tys. osób. Kogo zaproszono? Nie tylko specjalistów z dziedziny energetyki, ale też gen. Schwarzkopfa, dowódcę Pustynnej Burzy. Ten dowódca wojskowy mówił, że we współczesnym świecie trzeba zdecentralizować obecne działania militarne. To był 1995 r.” – opowiada naukowiec.

Dzisiaj, w 2022 r. widzimy jak kluczową sprawą jest decentralizacja energetyki. Stara energetyka, rozwijana według modelu korporacyjnego i wielkoskalowego, nie ma odporności kryzysowej.

– „Dlatego chcę pokazać, że dzisiejsze zadanie, które musimy natychmiast zacząć realizować, to budowa kryzysowej odporności elektroprosumenckiej. Wtedy dopiero będziemy mogli spać spokojnie, gdy ją zbudujemy. Do tego będę chciał przekonywać” – apeluje prof. Popczyk.

Jego zdaniem każdy odbiorca energii elektrycznej potencjalnie może i powinien się transformować w elektroprosumenta, który bierze część odpowiedzialności za swoje potrzeby energetyczne na siebie, a tego, czego sam nie zdoła unieść oczekuje od wyższych poziomów (samorządów, państwa, UE, światowych korporacji i ONZ).

Transformację energetyczną należy prowadzić od dołu

W jaki sposób powinniśmy dziś podchodzić do transformacji energetycznej? Zdaniem prof. Popczyka, to, co nas ogranicza i blokuje to fakt,  nie potrafimy zmienić punktu widzenia.

– „Ciągle chcemy zmieniać energetykę od góry do dołu i nie dociera do nas, że to nie jest rozważne. Trzeba myśleć o transformacji energetycznej od dołu do góry. Jeżeli więc chcemy skutecznie transformować energetykę, zacznijmy od dołu” – zachęca prof. Popczyk.

Czym jest autonomizacja zasilania w energię elektryczną? Oznacza to: „Jestem zdolny do pokrywania swoich potrzeb elektrycznych bez wspomagania ze strony systemu krajowego systemu elektroenergetycznego”. Dzięki temu transformacja okazuje się zagadnieniem przejrzystym i prostym. Ponadto, działania oddolne są znacznie ekonomiczniejsze.

– „Zacznijmy mówić o neutralności klimatycznej nie tylko świata, Europy, kraju, ale o neutralności klimatycznej każdego naszego gospodarstwa domowego. Problemu, który jest największym błędem poznawczym współczesnej energetyki „a co jak nie świeci słońce, a co jak nie wieje?” Odpowiedzi są, tylko trzeba chcieć je dostrzec. Są technologie, ale nie ma czasu do stracenia” – apeluje prof. Popczyk.

Uzależnienie od paliw kopalnych

– „Uzależnialiśmy się rok po roku od paliw kopalnych, nie robiliśmy dostatecznie dużo, żeby się od tych paliw odciąć” – mówi profesor z Politechniki Śląskiej.

Co mogłyby zrobić organizacje pozarządowe? Jak tłumaczy prof. Popczyk, dzisiaj powinniśmy się wszyscy skoncentrować na tworzeniu prawa elektrycznego, które zapoczątkuje stworzenie prosumenckiej elektroodpowiedzianości kryzysowej. Te rynki wciągną pozostałe sektory w grę rynkową, co spowoduje właściwe proporcje między wygaszaniem starej energetyki, a budowaniem nowych rynków.

Bilion złotych za import paliw kopalnych

Koszt importu paliw kopalnych od 2000 r. wynosi 1 bln zł. Oczywiście w dominującym stopniu z Rosji.

– „Tak karmiliśmy agresora,  a tak nieefektywni byliśmy w zakresie korzystania ze środków unijnych w zakresie transformacji energetycznej” – podsumowuje prof. Popczyk.

Dr inż. Krzysztof Bodzek, ekspert energetyczny z Politechniki Śląskiej był kolejnym prelegentem webinaru. Mówił o budowaniu odporności elektroprosumenckiej.

– „Znowu znaleźliśmy się kryzysie, sytuacja w Ukrainie jest tego bardzo wyraźnym dowodem. Pojawiały się problemy surowcowe, brakuje możliwości budowania swojego bezpieczeństwa. Już teraz powinniśmy zacząć tworzyć odporność prosumencką. Im wcześniej, tym lepiej” – wyjaśnia naukowiec.

Jego zdaniem, podejście znane od lat nie wytrzymuje konkurencji z tym, do czego mamy obecnie dostęp. Również dr Bodzek dodał, że podejście elektroprosumenkcie skupia się na oddolnych działaniach.

Ranking obszarów elektroprosumeryzmu

Zdaniem dra Bodzka, jeśli rozumiemy osiągniecie neutralności klimatycznej jedynie przez elektryfikację OZE, to niestety, będzie to bardzo kosztowne i nie do końca efektywne.

– „Jeżeli ranking obszarów będzie obejmował pasywizację budownictwa, elektryfikację ciepłownictwa i transportu, zmianę sposobu użytkowania energii elektrycznej, to nagle okaże się, że możemy reelektryfkować znacznie mniej, niż gdybyśmy tych działań nie realizowali” – mówi.

Konieczny jest mechanizm weryfikujący np. koszt elektroenergetyczny. Wynika on z wpływu danej technologii na środowisko, czego konsekwencja jest tzw. ślad węglowy. Tworzenie tego typu rozwiązań zwiększa bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej. Potencjalny atak musiałby się odbyć na setki tysięcy systemów, co jest dużo trudniejsze.

Aspekt społeczny elektroprosumeryzmu

Bardzo istotny jest aspekt społeczny, czyli chęć udziału użytkowników i ich odpowiedzialności za swoje potrzeby, w możliwie wysokim stopniu

– „Gdy próbujemy sami sobie zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, taki system jest dużo bardziej bezpieczny. Z natury rzeczy jest to lepsze, niż wtedy, gdy bezpieczeństwo jest „gwarantowane” przez firmę zewnętrzną” – mówi dr Bodzek.

Naukowiec dodał, że transformację należy prowadzić w taki sposób, żeby była jak najbardziej efektywna, uwzględniała czas, który mamy i działała w środowisku krańcowym. Wszystko po to, żebyśmy mogli wykorzystać rozwój technologii.

– „Należy to robić w taki sposób, żeby osiągnąć cel. Tym celem nie jest zysk, a  osiągnięcie neutralności klimatycznej” – podsumowuje dr Bodzek.


Autorka: Klaudia Urban