Gaz ziemny to ślepa uliczka

Gaz ziemny to pułapka i ślepa uliczka. Polska jednak ochoczo w nią brnie. Wszystko za pieniądze podatników i bez zastanowienia nad skalą obecnego kryzysu paliwowego.

Fundacja „Rozwój Tak – Odkrywki Nie”, Wydawnictwo Odpowiedzialny Inwestor oraz Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot wspólnie zorganizowali webinarium pt. Polska w Gazowej pułapce. Eksperci wyjaśnili na czym polegają zagrywki branży paliwowej i dokąd nas to doprowadzi.

Bernard Swoczyna, specjalista energetyki z dziedziny OZE, główny ekspert Programu Energia i Klimat Fundacji Instrat opowiedział o absurdach związanych z polskim podejściem do gazu.

– „Elektrownie gazowe są teraz w Polsce licznie budowane i promowane jako zastępstwo elektrowni węglowych. Może się okazać, że będą one zupełnie nieużyteczne i pozostaną pomnikami nietrafionego pomysłu” – tłumaczy.

W produkcji prądu w Polsce dominuje węgiel kamienny i brunatny, stanowiący źródło dla wytworzenia ok. 75% prądu. Gaz ziemny odpowiada za produkcję 10% prądu, ale jest chętnie pobierany przez przemysł, gospodarstwa domowe, zakłady usługowe, placówki handlowe i biura.

Na podstawie obecnych projektów widać, że rząd planuje wzrost zapotrzebowania na gaz ziemny. W Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. zapisano, że sama energetyka będzie zużywać ponad 8 mld m3 gazu ziemnego. Z kolei późniejsza PEP, z zeszłego roku, zakładała, że wzrost zużycia gazu będzie jeszcze większy – za kilkanaście lat na poziomie 13 mld m3.

– „Polska, poza Belgią, jest właściwie jedynym krajem, który planuje wielkoskalowe zwiększenie zużycia gazu ziemnego – nawet trzykrotne. Inne kraje unijne chcą raczej ograniczać gaz ziemny lub – jak w przypadku Hiszpanii, Portugalii i Holandii – całkowicie od niego odejść” – wylicza specjalista.

Ceny gazu ziemnego są obecnie nieprzewidywalne w jakimkolwiek horyzoncie czasowym. Kilkukrotny wzrost cen gazu powoduje, że koszty rosną dla każdego z nas, również dla zakładów chemicznych, azotowych, produkujących plastik czy małych przedsiębiorstw ogrzewanych gazem.

– „Jeszcze kilka lat temu Polskie elektrownie węglowe były niekonkurencyjne dla gazowych czy zwłaszcza dla OZE. Dziś natomiast elektrownie węglowe są technologią schyłkową. Polska nie powinna uzależniać się od gazu ziemnego, bo cena prądu na rynku będzie za wysoka. Nasz przemysł czy produkty będzie po prostu ciężej sprzedać ze względu na ich cenę” – tłumaczy Swoczyna.

Kosztowne elektrownie opłacane z naszych rachunków mają płacone za to, że stoją. Nawet jeśli nigdy nie będą pracować

Na ile efektywnie produkuje się prąd z gazu ziemnego? Elektrownie gazowe zamieniają większą część ciepła z gazu na prąd (ponad 60% w porównaniu do niespełna 50% w przypadku węgla). Jak mówi Swoczyna, nasze spółki energetyczne chętnie zamieniają starą, nieefektywną elektrownię węglową na tańszą i bardziej wydajną technologicznie elektrownię gazową. Ich zdaniem są to rozwiązania nowoczesne, niezbyt kosztowne w eksploatacji, a na dodatek niewymagające wielu pracowników.

Żeby jednak elektrownie gazowe powstały utworzono rynek mocy. Jest to bardzo korzystne dla spółek energetycznych, bo oznacza to zakontraktowanie sobie subsydiów tylko za to, że ta elektrownia stoi, czeka i jest gotowa na produkcję prądu. Taka elektrownia będzie przez kilkanaście lat (2026-2043 r.) otrzymywać pieniądze na to, żeby zapewnić budowę elektrowni będącej w gotowości do pracy. Nawet w przypadku braku choćby pojedynczego wywołania do pracy w ciągu 17 lat kontraktu. Jest to intratna propozycja, bo zwraca się trzykrotnie.

– „Oczywiście opłacamy to w naszych rachunkach pod postacią tzw. „opłaty mocowej”. Od zeszłego roku każdy z nas ponosi koszt kilku-kilkunastu zł miesięcznie. Więksi przedsiębiorcy płacą w zależności od zużycia. Wprowadzenie rynku mocy dla elektrowni gazowych spowodowało konieczność dopłacania kilku lub kilkunastu elektrowniom do 2043 r. bez względu na to, ile prądu będą faktycznie produkowały” – dodaje ekspert.

Jak dodał, utrzymanie elektrowni gazowych kosztuje i będzie nas kosztowało dużo, nie rozwiązując jednocześnie problemu niedoboru energii. Teraz, gdy gazu ziemnego jest za mało, elektrownie gazowe mogą mieć problem z produkcją prądu. Hipotetycznie, jeśli np. za miesiąc Rosja odetnie od gazu wszystkie kraje Europy Zachodniej, nie będziemy mieć już możliwości sprowadzania gazu z Niemiec. Dodatkowo byłoby utrudnione prowadzenie gazu ziemnego gazociągiem Baltic Pipe, łączący się ze złożami w Norwegii, o który z kolei konkurują kraje takie jak Niemcy czy Norwegia. Rynek mocy zapewni powstanie elektrowni gotowych do pracy, ale nie gwarantuje już do nich paliwa. W sytuacji poważnego niedoboru gazu, tego paliwa nie będzie wystarczająco dla wszystkich

Sytuacja wojenna udowodniła, że trzeba przejść na OZE. Niedawno powtórzył to nawet Jacek Sasin. Konieczne jest też przyjrzenie się wykorzystaniu gazu ziemnego np. do ogrzewania domów, co przecież jest bardzo szkodliwe dla klimatu. Niezbędne jest wiec docieplenie domów i wprowadzenie tam np. pomp ciepła. Gaz ziemny promowany w transporcie, taki jak LNG (skroplony gaz ziemny) wymaga ogromnych inwestycji przy braku zalet w stosunku do oleju napędowego.

Projekty dla branży gazowej

Wojciech Modzelewski, prawnik z Fundacji ClientEarth opowiedział o najważniejszych unijnych regulacjach w temacie paliw kopalnych, szczególnie gazu ziemnego.

  • Taksonomia służy ujednoliceniu warunków dla inwestycji zrównoważonych środowiskowo i jest kierowana do funduszy inwestycyjnych, instytucji ubezpieczeniowych oraz unijnych banków itd.

– „Wypracowano pewien kompromis w postaci aktu uwzględniającego stanowiska Francji w sprawie atomu oraz Niemiec za gazem. Inwestycje gazowe, które otrzymają pozwolenia na budowę do 2030 r., w przypadku braku alternatyw OZE, będą mogły mieć łatkę zrównoważonych środowiskowo” – mówi Modzelewski.

Podano tu dwa limity, które jednak nie są wygórowane, więc nie zablokuje to inwestycji gazowych. Jak dodał prawnik: mamy nadzieję, że zostaną one zrewidowane.

  • Regulacje ESG – dedykowane sektorowi finansowemu, ale mają być rozszerzone na dużych przedsiębiorców. Obowiązek raportowania w swoich sprawozdaniach niefinansowych działalnosci związanych ze środowiskiem naturalnym.
  • Pakiet dekarobonizacyjny położy większy nacisk na wykorzystanie gazów odnawialnych, jak np. zielony wodór. Będą ułatwienia (zniżki) dla wtłaczania wodoru do sieci oraz dla biometanu. Unia Europejska mocno stawia na zwiększenie wykorzystania wodoru w sieciach gazowych.

– „Spółki takie jak PGNiG oraz GazSystem prowadzą swoje badania wskazujące czy bardziej opłaca się budować dedykowane gazociągi wodorowe, czy wprowadzać domieszki do gazu ziemnego. Opracowują one także własne systemy monitoringu emisji. Wciąż mamy jednak problem z raportowaniem i ze spójnością danych” – tłumaczy prawnik.

  • lRePower EU wydaje się podchodzić do gazu ziemnego w dwojaki sposób. Z jednej strony dąży do zapewnienia bez gazowego UE przez określanie wymaganych limitów zapełnienia magazynów gazu. Z drugiej jednak strony dostrzega konieczność odchodzenia od gazu, czyli przyśpieszenia wprowadzania na rynek gazów odnawialnych (wodór) i zniesienia barier administracyjnych. Najlepiej by było, gdyby ten wodór był produkowany podczas elektrolizy ze źródeł OZE.

Jak zauważył Modzelewski, istotne byłoby wprowadzenie ułatwień administracyjnych, czyli przyśpieszenia ścieżki administracyjnej w zakresie budowania OZE. Ustawa 10H jest dla nas podstawową, ale nie jedyną barierą. Mówi się o kolejnych zmianach utrudniających np. budowanie dużych farm fotowoltaicznych. Większe wykorzystanie pomp ciepła oraz zwiększenie efektywności energetycznej budynków to kolejne ważne praktyki, na które projekt położył nacisk.

– Projekt rozporządzenia metanowego zaproponowany przez KE dąży do drastycznej redukcji emisji metanu z całego łańcucha dostaw ropy naftowej, gazu ziemnego oraz węgla. W ograniczonym zakresie dotyczy również importerów paliw. Nie mają oni żadnych szczególnych obowiązków, poza informowaniem o emisji metanu. – Niewątpliwie jest to ułomność tego projektu. Jak wiadomo najwięcej emisji metanu generuje wydobycie gazu ziemnego. Nie jest to jednak jego ostateczna wersja – może się jeszcze zmienić.

Będą wprowadzone zakazy spalania metanu oraz upustów. Dodatkowo podmioty będą zobowiązane do cyklicznego raportowania emisji metanu, a dane te będą publicznie dostępne. Emitorzy mają opracować systemy efektywnie wykrywające wszelkie ucieczki emisji oraz strategie ich ograniczania i szybkiego reagowania na wycieki.

Projekt wprowadza aż 3 podmioty: organ kontroli (monitoring ), weryfikujący (zbieranie informacji o emisjach i ocena raportów) oraz Międzynarodowe Obserwatorium Emisji Metanu – organ działający przy ONZ opracowujący metodologię dokonywania pomiarów, rewidował metodologię i publikował roczne raporty na temat emisji metanu w UE.

Uwalnianie metanu to nie tylko wydobycie, ale też produkcja, przesył i dystrybucja gazu ziemnego. Emisje nie są dotąd raportowane, a metod ich wykrywania nie ujednolicono. Emisje mogą pochodzić też z upustów, spalania lub wycieków. To upusty są najbardziej szkodliwe dla atmosfery. W żaden sposób się tego nie kontroluje

– „Każdy upust ma być raportowany do organu kontrolującego, który sprawdzi czy było to zgodne z prawem” – dodaje Modzelewski.

Metan jest bezwonny, dlatego często nie zdajemy sobie sprawy z jego emisji. Każdy podmiot będzie mógł złożyć skargę, jeśli poniesie szkody w wyniku działań naruszających rozporządzenie. Jeśli więc nie nastąpi jakiś wybuch, możemy mieć problem ze złożeniem takiej skargi. Przedsiębiorstwom grożą kary finansowe zależne m.in. od tego, czy działania były umyślne oraz współmierne do wyrządzonych szkód.

– „To z sektora energetycznego można najszybciej i bez zbędnych kosztów ograniczyć emisje” – wyjaśnia prawnik.

 


Autorka: Klaudia Urban