Turów. Czy dojdzie dziś do porozumienia?

Protest Stop Turów na Trójstykufot. Filip Pobłocki

Sytuacja w Pradze coraz bardziej napięta. Trwają intensywne negocjacje w czeskim ministerstwie środowiska. – „Rozmowy nie będą kontynuowane w nieskończoność; jeśli polscy negocjatorzy uznają, że strona czeska nie jest zainteresowana przyjęciem dobrej oferty, ani wypracowaniem konstruktywnego rozwiązania ws. Turowa, to zakończą się fiaskiem dla strony czeskiej” – ocenił wiceszef MSZ Marcin Przydacz. 

Negocjacje trwają od czerwca. Środowa runda negocjacji polsko-czeskim zakończyła się, 29 września o godz. 1:00 w nocy. – „Liczy się każde słowo, to są kwestie trudne, złożone, wymagające bardzo dużej uwagi” – powiedział po ich zakończeniu Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska.

– „Na pierwszy rzut oka wydaje się, że chodzi o detale techniczne, ale są one bardzo ważne dla obu stron. Podejmowaliśmy decyzje od słowa do słowa – przyznał Richard Brabec, minister środowiska Republiki Czeskiej. Jego zdaniem umowa ma obowiązywać przez wiele lat i chodzi o to, aby w przyszłości nie trzeba było rozwiązywać sporów tak jak obecnie – przy wykorzystaniu europejskiego sądu. – „To skrajne rozwiązanie”.

Opozycja: „Mogliśmy uniknąć kary, gdyby rząd nas posłuchał”

Czesi chcą 50 milionów euro rekompensaty za szkody, które powoduje kopalnia węgla w Turowie. Pieniądze mają być przeznaczone na działania niwelujące szkody górnicze. Głównie na budowę kilku wodociągów i nowych studni dla czeskich miejscowości, pozbawionych przez odkrywkę wody.

– „Mogliśmy tego wszystkiego uniknąć, gdyby rząd PiS słuchał ostrzeżeń polityków i polityczek Partii Zieloni oraz przedstawicieli organizacji pozarządowych. Gdyby nas posłuchać już dawno temu, to by nigdy ta sprawa nie trafiła do Trybunału” – twierdzi Małgorzata Tracz, posłanka Zielonych i wiceszefowa Koalicji Obywatelskiej.

Tracz: – „Potraktujmy te 50 milionów euro jako inwestycję w przyszłość regionu i jego sprawiedliwą transformację, jako inwestycję w dobre relacje z naszymi sąsiadami. Jest to bardziej opłacalne niż płacenie >>frycowego<< Komisji Europejskiej. Pieniądze które będziemy musieli zapłacić Komisji Europejskiej to pieniądze podatników, natomiast pieniądze dla Czechów zapłaciłoby głównie PGE”.

O pomysłach rozwiązania sporu przez polityków opozycji wielokrotnie pisaliśmy na łamach Odpowiedzialnego Inwestora.

Na liczniku już 5,5 mln euro kary

Tymczasem rosną kary nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) na Polskę. Dzienna karę w wysokości 500 000 euro za niezaprzestanie wydobycia kopalni węgla Turów w gminie Bogatynia. TSUE tym samym ma na celu zmobilizowanie do przestrzegania prawa UE polskiego rządu i operatora kopalni – spółki PGE.

Decyzja sądu jest odpowiedzią na wniosek rządu czeskiego o nałożenie kary w wysokości 5 milionów euro dziennie dla Polski, za każdy dzień, w którym kopalnia działa z naruszeniem zakazu. Trybunał obniżył wymiar kary dziennej dziesięciokrotnie w stosunku do wniosku czeskiego rządu, ale i tak będzie ona dotkliwa dla polskich podatników.

Oprócz kar, które będą płacić polscy podatnicy, Komisja Europejska potwierdziła również, że region zgorzelecki, gdzie funkcjonuje kopalnia i elektrownia Turów, straci miliony z europejskich funduszy, ponieważ rząd i PGE nalegają na datę zamknięcia kompleksu dopiero w 2044 roku – nie wykazując tym samym zamiaru rozpoczęcia transformacji energetycznej jeszcze w tej dekadzie.

– „Może wreszcie pora zweryfikować politykę wobec węgla brunatnego w Turowie, zastosować się do orzeczenia TSUE, zakończyć umowę z Czechami oraz stworzyć plan transformacji dla Turoszowa obejmujący wykorzystanie ponad 1 mld zł środków unijnych. Spodziewamy się wyroku TSUE, który da Polsce 7-10 lat na odejście od węgla w tym rejonie i uzyskania na to zgody sąsiadów oraz Komisji Europejskiej, a także lokalnej społeczności, dla której nagłe zamknięcie kompleksu energetycznego to >>czarny sen<<” – mówi Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

Pochopne porozumienie przed wyborami

W Czechach protestują też dziś organizacje ekologiczne. Pod ministerstwem środowiska w Pradze pojawili się m.in. aktywiści i aktywistki Greenpeace. Porozumienie i same negocjacje ocenili jako „słabe” i „tajne”, realizowane bez udziału społeczeństwa. – „Jesteśmy przeciwni zawieraniu słabego, pochopnego i tajnego porozumienia na 10 dni przed wyborami. Podczas gdy Polska narusza decyzję TSUE, kopie nielegalnie, dlaczego miałaby realizować kontrakt z Czechami?” – pisze na tweeterze czeski Greenpeace.

– „Komisja Europejska nie może pozwolić ani rządom, ani firmom na działanie poza prawem UE. Musi wykorzystać dostępne środki, takie jak wstrzymanie unijnych funduszy na rzecz sprawiedliwej transformacji, aby ukarać Polskę” – twierdzi Petra Urbanova, prawniczka czeskiej fundacji Frank Bold.

Koncesja do 2044 to poważny błąd

– „TSUE pokazał właśnie polskim władzom i rządowi żółtą kartkę. Wcześniej w maju wysłał wyraźny sygnał, że w staraniach o przedłużenie wydobycia z odkrywki Turów do 2044 roku Polska popełnia faul za faulem. Kierowanie się bardzo wąsko pojętym rachunkiem ekonomicznym i analizowanie konfliktu wokół odkrywki Turów przez pryzmat interesów PGE oraz elektoratu PiS nieuchronnie zbliża nas do otrzymania czerwonej kartki. Może ona mieć różne postaci, ale z pewnością będzie dla Polski oraz polskiego budżetu bardziej kosztowna niż dziś zasądzone przez TSUE kary” – komentuje Kuba Gogolewski, koordynator projektów Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”.

Polska i Czechy prowadzą negocjacje w sprawie działalności kontrowersyjnej kopalni od czasu złożenia przez Czechy pozwu. Rozprawa w sprawie pozwu czeskiego rządu przeciwko Polsce ma się rozpocząć 9 listopada – po tym, jak sąd zatwierdził wniosek Polski o przyspieszenie procedury. Ostateczny wyrok TSUE spodziewany jest na wiosnę 2022 r. Po wyroku kary finansowe będą wycofane.

Rząd polski znajduje się obecnie w trudnym położeniu. Od obietnic Premiera Morawieckiego minęły ponad 3 miesiące, a wciąż nie ma umowy z Czechami zawierającej wycofanie pozwu do TSUE. Polskę czeka więc płacenie kar ok. 70 mln zł miesięcznie lub wstrzymanie działalności kopalni i elektrowni. Kara, która została dziś nałożona, zacznie być naliczana od czasu formalnego doręczenia orzeczenia polskim władzom. Jeśli rząd będzie się uchylał od płacenia kar to wówczas mogą zostać uszczuplone unijne fundusze dla naszego kraju.


Źródła: TVN / Polskie Radio / EKO-UNIA / Zieloni