Orkiestry grają na Titanicu. Katastrofa się zaczęła, a politycy śpią

Orkiestry grają na Titanicu. Katastrofa się zaczęła, a politycy śpią

Oto kilka refleksji kogoś, kto od blisko 40 lat zajmuje się przeciwdziałaniem zmianie klimatu. Czytam raporty, obserwuję świat, działam i wiem, że zmiany klimatyczne stanowią śmiertelne zagrożenie dla naszej cywilizacji. Przez długi czas wydawało się, że skutki radykalnego ocieplenia dotkną raczej nasze dzieci lub wnuki. Myliłem się. Myliliśmy się. Wciąż się oszukujemy – zarówno jako społeczeństwo, jak i jako politycy – myśląc, że mamy jeszcze czas.

Tymczasem kolejne lata od około 2018 r. są najcieplejsze w historii naszej ludzkiej cywilizacji. W 2024 r. przekroczyliśmy symboliczny próg 1,5 st. C globalnego wzrostu temperatury, ustalony ogólnoświatowym Porozumieniu Paryskim dotyczącym ochrony klimatu. W Polsce wzrost ten już przekroczył 2 st. C w stosunku do epoki przedprzemysłowej.

Zrównoważony rozwój – remedium na kryzys?

Warto przypomnieć, że mamy w Polsce ważny konstytucyjny zapis, wywalczony w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego pod przewodnictwem Tadeusza Mazowieckiego. Artykuł 5 Konstytucji RP stanowi:

„Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju”.

Zasada ta obecna jest w dokumentach Organizacji Narodów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Zrównoważony rozwój zakłada dążenie do harmonii trzech obszarów: gospodarczego, ekologicznego i społecznego. Po 30 latach warto zapytać: na ile traktujemy ją serio?

Harmonia gospodarcza

Zakładano tu m.in.: społeczną i środowiskową odpowiedzialność biznesu, w tym zasadę „zanieczyszczający płaci” oraz sprawiedliwość podatkową – progresywne opodatkowanie najbogatszych osób i korporacji, by zmniejszyć nierówności i wzmocnić solidarność społeczną.

A co mamy dziś?

  • Bogaci są znacznie bogatsi.
  • Korporacje i Big Tech płacą groszowe podatki, chroniąc się w rajach podatkowych.
  • Biedni są biedniejsi. Głód, brak wody i choroby nadal dotykają miliardy ludzi.
  • Środowisko jest eksploatowane bardziej niż 30 lat temu.

Zasada „zanieczyszczający płaci” nie działa. Przykład? Gdyby górnictwo płaciło realne stawki za zrzuty soli do Odry, rzeka nie byłaby bardziej słona od Bałtyku i nie doszłoby do katastrofy ekologicznej w 2022 r., gdy zginęło ponad 50 proc. rybostanu i 90 proc. małż i skorupiaków. Górnictwo, lobbyści i wielki biznes wciąż unikają odpowiedzialności.

Nawet UE i jej Komisja Europejska nie potrafi opodatkować korporacji ani zamknąć rajów podatkowych. Wielkie koncerny – często oparte na paliwach kopalnych lub Big Tech – wygrywają z demokratycznymi politykami.

Harmonia przyrodnicza

Tu regres jest dramatyczny. Presja demograficzna, korporacyjny kapitalizm, autorytarni przywódcy (z Chin, Rosji, Brazylii, USA) oraz liberalni politycy z UE i OECD – wszyscy przyczyniają się do dewastacji przyrody.

Politycy ci rzadko dostrzegają, że korporacje, w tym ostatnio cyfrowe Big Techy, mają większe dochody i siłę wpływu niż średnie państwa na świecie.

Przyspieszamy dewastację przyrody, od której zależymy. To mrzonki, że ludzie uciekną w kosmos… na Marsa. Wszyscy jesteśmy skazani na Ziemię, a niszcząc inne gatunki i ich siedliska zapominamy, że jesteśmy jednym z gatunków, szczególnie odpowiedzialnym za zachowanie bioróżnorodności. Emisje CO2 pogłębiają nie tylko efekt cieplarniany, ale zakwaszają i zanieczyszczają morza i oceany. Chemiczna, przemysłowa uprawa, nadmierna produkcja i spożycie mięsa powodują trwałą degradację gleb, wylesiania, zanieczyszczenie pestycydami gleb i żywności, etc.

Epoka naszej cywilizacji – nazywana antropocenem – jest tragiczną epoką wymierania setek i tysięcy gatunków. Wielu z nich nigdy nie poznaliśmy i nie poznamy, bo były ukryte w niszczonych lasach deszczowych, czy w głębinach oceanów.

Harmonia społeczna

Ubóstwo i brak dostępu do wody czy opieki zdrowotnej uniemożliwiają budowanie spójności społecznej, zwłaszcza w krajach globalnego Południa. Ale także w krajach rozwiniętych – w tym w USA czy Polsce – istnieją miliony wykluczonych osób, podatnych na manipulację populistów i autokratów.

Politycy zamiast budować odporność społeczną, grają strachem – przed migrantami, różnorodnością, Zielonym Ładem.

Pogubiona, ale też przestraszona i przekonana, połowa społeczeństwa w Polsce i USA głosuje przeciw swoim długofalowym interesom za kandydatami pro-węglowymi, anty-klimatycznymi, antydemokratycznymi też anty-unijnymi. Zadziwiające jest tu ostatnie głosowanie w polskich wyborach prezydenckich młodych ludzi do 40 lat. Popierają oni polityka, który opiera się na straszeniu wymyślonymi zagrożeniami, a lekceważy załamanie klimatyczne i środowiskowe.

Przykład odwagi polityków i jej braku

W zmierzaniu do zrównoważonego rozwoju w systemach demokratycznych i autorytarnych politycy grają kluczową rolę. Nie ufamy im, ale to oni decydują lub nie – co też jest decyzją (np.: brak decyzji o restrukturyzacji Turowa i zgorzeleckiego regionu węglowego; dotyczy to polityków zarówno populistycznego i autorytarnego PiS, ale i liberalno-demokratycznej Koalicji 15 Października). Wówczas politycy dryfują ustawiając się z prądem sondaży opinii publicznej i grup wyborców… a problemy nagle wybuchają.

W 2018 r. podczas COP (Konferencji Ochrony Klimatu ONZ) w Katowicach, hasło „Politycy, odwagi!” było głównym przesłaniem kilkutysięcznej manifestacji. To było wówczas, gdy PiS demonstracyjnie rozpalił pod centrum konferencji klimatycznej koksowniki, a prezydent Duda chwalił się, że mamy węgla na 200 lat.

Politycy (którzy? – to wciąż czeka na zbadanie) zlecili służbom policyjnym prowokację, aby skompromitować „ekologów i marsz”. Wyłowiono z tłumu i przetrzymano w areszcie bez podstaw kilka przypadkowych osób. Liderzy z organizacji pozarządowych prowadzący marsz zareagowali właściwie zatrzymując wielotysięczną demonstrację. Zablokowano i nagłośniono od razu prowokację. Zamiast odwagi polityków, ćwiczyliśmy odwagę liderów protestu i zatrzymanych.

Demontaż Zielonego Ładu

W 2010 r. Polska z rządem Donalda Tuska zablokowała ambitny plan klimatyczny UE. W 2023 r. – po latach – premier Tusk przeprosił za ten błąd.

W programie Koalicji 15 Października znalazło się poparcie dla transformacji energetycznej – odchodzenia od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii (OZE). Trzeba jasno stwierdzić i przypomnieć, że Europejski Zielony Ład, to zapewne najambitniejszy na świecie program zmierzenia się z kryzysem klimatycznym i środowiskowym w sferze energetyki i gospodarki, transportu, odpadów, bioróżnorodności i rolnictwa. Najambitniejszy, ale i tak za mało ambinty patrząc na postępy ocieplenia klimatu i towarzyszące mu już dziś straty.

W sferze koniecznej reformy rolnictwa przemysłowego ten program był skromny, ale słuszny. Proponowano ekoschematy – czyli łączenie rolnictwa z działaniami na rzecz niszczonej przez to rolnictwo przyrody i zasobów wody oraz ograniczenie do 2030 r. o 50 proc. stosowania pestycydów, które konsumenci regularnie jedzą w produktach.

Zielony Ład oraz niekontrolowany import produktów rolnych z Ukrainy stał się pretekstem dla gwałtownych blokad i demonstracji licznych grup rolników w Polsce i innych krajach Unii. Niewątpliwie stały za tym silne lobby koncernów chemicznych, prawdopodobnie też służby Putina, dla których tak głęboki podział i uderzenie w program odchodzenie od paliw kopalnych oraz w relacje Polska-Ukraina, był strategicznie bardzo cenny.

Nastąpił frontalny atak (również medialny) na cały Zielony Ład, bez refleksji, że dotyczy on różnych pożądanych działań i dziedzin. Zielony Ład został szybko poddany przez polityków i partie, też organizacje ekologiczne, które nie zdążyły odpowiedzieć nijak na połączenie wściekłości rolników ze strajkami na granicach. Znaleziono i odsądzono „winnego”.

Cała tak historia pokazuje, jak całkiem dobra polityka klimatyczna jest łatwa do wykolejenia i zahamowania. Są mocne orkiestry na polskim i poza polskim Titanicu, które nie wierzą w zderzenie z górą lodową i twierdzą, że możemy spokojnie robić swoje – palić węgiel, jeździć dieslami, wspierać górnictwo na Śląsku i kopalnię Turów coraz większymi dotacjami.

Gdzie jesteśmy?

Statek Ziemia – jak Titanic – już uderzył w górę lodową. Część społeczeństwa wciąż zaprzecza: „Nie ma góry lodowej, zmiany klimatu były zawsze!”. Inni, bardziej świadomi, – też grają dalej, bojąc się rozdrażnić denialistów.

Kto nie tańczy? Młodzież z Ostatniego Pokolenia, klimatolodzy z PAN, garstka naukowców, organizacje ekologiczne i kilkoro posłów z Zielonych i Lewicy. Ale ich głos jest słaby.

Dominuje podejście: „Mamy czas,musimy zderegulować gospodarkę, spowolnić wprowadzanie zmian, bo ludzie nie dają rady”.

Czyli orkiestry na Titanicu grają dalej…

Czy jesteśmy skazani na zagładę?

Są możliwe dwa scenariusze:

1. Katastrofa – Nasze działania są dalej niedostateczne i zbyt wolne. Temperatura Ziemi się podnosi. Następuje załamanie barier emisji gazów cieplarnianych z mórz, wiecznej zmarzliny i Arktyki. Sprzężenia zwrotne, wymykają się jakiejkolwiek kontroli ludzi i powodują, że na wielu obszarach nie da się żyć. Miliony ludzi migrują. Upadają demokracje, systemy społeczne i gospodarki. Scenariusz Mad Maxa. Większość ludzkości ginie, reszta walczy ze sobą i przyrodą o przetrwanie.

2. R(e)wolucja – Społeczeństwa i politycy reagują adekwatnie. Przechodzimy na OZE, reformujemy rolnictwo, rozwijamy transport publiczny, decentralizujemy energetykę. Dokonujemy zasadniczej reformy rolnictwa, odchodząc od degradującego klimat i środowisko i subwencjonowanego modelu chemicznego rolnictwa przemysłowego. Ma to pozytywne skutki nie tylko dla miejsc pracy i lokalnych rolników też z biedniejszych miejsc jak Azja i Afryka, ale też dla zdrowia i życia konsumentów.
Dokonujemy rewolucji w transporcie, na którą słusznie naciska Ostatnie Pokolenie. Nowy transport na świecie jest zelektryfikowany, wodorowy i publiczny. Państwa inwestują w modele i systemy elektrobusów i szynobusów, które redukują wykluczenie komunikacyjne, ale też silnie zmniejszają zapotrzebowanie na indywidualne pojazdy. Potrzeby ich posiadania na własność zastąpione są sprawnymi systemami publicznymi wynajmu oraz elektro-carsheringu. Następuje odciążenie przegęszczenia miast i poprawa jakości powietrza, neutralność klimatyczna w połączeniu ze wzrostem mobilności.

Niektóre elementy drugiego scenariusza są realizowane, np.:

  • we wdrożeniu Zielonego Ładu w UE,
  • w rekordowych inwestycjach w OZE w Chinach oraz w istniejących i rozwijanych na świecie technologiach wytwarzania i magazynowania zielonej energii,
  • w biznesie, który produkuje i chce czystej, taniej energii,
  • przez świadomość rodzin Polek i Polaków, którzy zainwestowali w 1,7 mln prosumenckich instalacji fotowoltaicznych oraz ponad 30 tys. MW mocy energii ze słońca i wiatru,
  • w bardzo dobrym elektroprosumenckim modelu transformacji energetyki i gospodarki opracowanym przez prof. Jana Popczyka – popartym przez Senat RP.

Dylematy

Czy naukowcy się mylą? Czy system klimatyczny – z oceanami jako buforem – wytrzyma jeszcze dekadę, dwie, trzy?

Czy zdążymy się zaadaptować prowadząc (r)ewolucyjną redukcję gazów cieplarnianych? Kiedy osiągniemy neutralność klimatyczną nie tylko w Europie, ale także w USA, Chinach, Indiach, reszcie świata…?

Nadzieja istnieje. Ale nasze działania są wciąż zbyt słabe, by ją spełnić.

Artykuł powstał z okazji Otwartego Kongresu Obywateli RP w czerwcu 2025 r.


Autor: Radosław Gawlik