Kongres Kobiet to coroczne święto od 17 lat przyciągające tysiące kobiet, w tym roku do Katowic, gdzie w kilkudziesięciu salach i salkach odbywały się debaty oraz panele. Tematem wiodącym były „Równość i bezpieczeństwo”. Jeden z bloków tematycznych dotyczących energetyki obywatelskiej oraz spółdzielni energetycznych zorganizowała Ewa Sufin-Jacquemart z Fundacji Strefa Zieleni.
Zaproszone do udziału zostały Agnieszka Barska – dyrektorka ds. administracyjnych w EC Zagłębie Dąbrowskie; dziennikarka, pisarka, wykładowczyni akademicka – Anna Dudek; Joanna Furmaga – prezeska Polskiej Zielonej Sieci; Hanna Schudy – ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA; radczyni prawna Agnieszkę Stupkiewicz – z Fundacji Frank Bold; prezeska Pawłowickiej Spółdzielni Energetycznej – Aleksandra Zachraj, od 13 lat związana z branżą energetyczną oraz posłanka Zielonych i Koalicji Obywatelskiej – Klaudia Jachira.
Wydawało się, że kwestia spółdzielni energetycznych, transformacji energetycznej przegra z „konkurencją”, że panie przybyłe na Kongres pójdą rozmawiać o prawach kobiet, o równości czy o przemocy systemowej. Tymczasem sala była wypełniona po brzegi – być może dlatego, że kobiety już wiedzą, że dostęp do energii elektrycznej jest de facto warunkiem, aby w ogóle czuć równość i bezpieczeństwo. Widzą to szczególnie kobiety mieszkające w małych ośrodkach, na wsiach, gdzie wyłączenia energii elektrycznej są częste i trwają czasami kilkanaście godzin. Tak się nie da żyć, zwłaszcza w czasie napięć geopolitycznych czy zmiany klimatu
Ubóstwo energetyczne domeną polskich kobiet
Polska w ostatnich latach przeżywa prawdziwy rozkwit energetyki odnawialnej, głównie słonecznej, jednocześnie płacimy za energię jedną z najwyższych cen w Europie. Produkcja prądu ze słońca za pomocą paneli fotowoltaicznych wzrosła ponad dwudziestokrotnie między 2019 a 2024 rokiem. Jesteśmy w tym procesie szybsi, niż wynosi średnia unijna.Polska jest też jednym z liderów w Europie jeśli chodzi o projekty magazynowania energii w bateriach, planowana też jest budowa magazynów o mocy 7,3 GW. Czy to przekłada się na większe bezpieczeństwo energetyczne kobiet? Czy dzięki temu kobiety mają stały dostęp do taniej energii elektrycznej?
Panel w Katowicach prowadziła redaktor Ewa Podolska, która niejednokrotnie na antenie Radia Tok FM rozmawiała już o ochronie klimatu, o cenach energii elektrycznej czy o energetyce rozproszonej. Tym razem, panel w Katowicach miał na celu w przystępny sposób pokazać, że tworzenie spółdzielni energetycznych to sposób, aby zapewniać bezpieczeństwo energetyczne – składa się na nie dostęp do przystępnej cenowo, lokalnej energii, która dodatkowo redukuje emisje gazów cieplarnianych. Okazuje się, że spółdzielnie energetyczne mogą zapewnić to, czego na wsiach często brakuje – stały, niezakłócony dostęp do energii.
Spółdzielnie nie powstają dla zysku, ale po to, by przynosić korzyści lokalnym społecznościom. Tylko że z tych korzyści trzeba nauczyć się korzystać, a jedną z kompetencji jest autokonsumpcja, czyli umiejętność korzystania z energii wtedy, kiedy jest ona produkowana i jest najtańsza.
Wiele osób, w tym kobiet, wciąż jednak żyje mentalnie w czasach, kiedy energia produkowana była z paliw kopalnych w kilku centralnych elektrowniach, kiedy na dostępność i cenę prądu nie miały wpływu słońce i wiatr. Ćwiczenie się w tych nowych kompetencjach wybrzmiało w Katowicach jako pilna potrzeba, a i szczególnie kobiety muszą wziąć sprawy w swoje ręce.
Okazuje się, że istnieje specyficznie kobieca perspektywa, kiedy patrzymy na energetykę i jej wpływ na środowisko. Kobiety częściej niż mężczyźni zmagają się z ubóstwem energetycznym, częściej prowadzą gospodarstwa domowe i opiekują się osobami zależnymi, takimi jak dzieci czy osoby starsze (które jednocześnie mają największe zapotrzebowanie oraz wrażliwość na energię i ciepło). Ponoszą też większe konsekwencje kataklizmów naturalnych.
W obecnych czasach dostęp do energii, wiedza i kompetencje z nią związane są kluczowe dla egzystencji, szczególnie, że jeżeli sobie uświadomimy, że transformacja zmierza do elektryfikacji także ciepła i transportu. Bez prądu nie tylko nie naładujemy telefonu, ale się nie ogrzejemy, nie napijemy wody, nie zadzwonimy po pomoc i nie przygotujemy posiłku dla dziecka. A to dopiero początek. Badania pokazują, że ubóstwo energetyczne w nieproporcjonalnym stopniu dotyka kobiet, ze względu na różnice w dochodach czy dostępie do zasobów i usług energetycznych.
Wpływ mają też czynniki demograficzne – blisko 3 mln gospodarstw domowych tworzy samotnie mieszkająca kobieta lub matka samodzielnie wychowująca dzieci (GUS, 2021).
Kobiety bardziej narażone na zmiany klimatu
W Polsce od lat transformacja jest tematem porzuconym politycznie, rozproszonym pomiędzy resortami. Spore zapóźnienia odbijają się szczególnie na kobietach. Planowane są elektrownie jądrowe, elektrownie gazowe i chociaż intensywnie rozwija się energetyka oparta o odnawialne źródła energii (OZE), to wciąż nie przekłada się to na bezpieczeństwo dostaw prądu.
Dlatego tak ważne jest, aby lokalnie powstawały spółdzielnie energetyczne, które potrafią zapewnić tani i lokalny prąd. Korzyści z energetyki OZE jest też to, że ich rozwój oznacz istotne ograniczenie emisji gazów w cieplarnianych. Te powodują zmiany klimatu, czyli chociażby częstsze susze, nawalne deszcze. Z badań prezentowanych we wrześniu 2025 r. w naukowym czasopiśmie NATURE wynika, że emisje z polskich kopalni i koncernów energetycznych spowodowały co najmniej 48 z 213 analizowanych fal upałów w latach 2000–2023. Fale upałów, powodzie czy huragany zabijają też statystycznie częściej kobiety, małe dzieci i osoby starsze.
Dodatkowo przyczyniają się do wyłączeń prądu. W Polsce pokazała to zeszłoroczna powódź – odcięcie od dostępu do energii elektrycznej było dla mieszkanek m.in. Kotliny Kłodzkiej kwestią przeżycia. Po powodzi na wagę złota były generatory prądu, grzałki czy osuszacze. To pokazuje jak wiele zależy właśnie od energii elektrycznej.
Kobiece kompetencje – czy potrafimy zająć się produkcją energii?
W Polsce mamy ubóstwo energetyczne kobiet, klęski żywiołowe, wyłączenia prądu, ale czy jednocześnie rozwijamy kompetencje, aby minimalizować skutki chociażby zmiany klimatu? To co wybrzmiało na panelu w Katowicach to wezwanie, że kobiety powinny jak najszybciej opanować umiejętności nie tylko konsumowania prądu (autokonsumpcja), ale też produkowania i magazynowania.
Spółdzielnie energetyczne mogą w tym pomóc i okazuje się, że już teraz w Polsce kobiety odgrywają w tym procesie ważną rolę. Jak mówi Łukasz Pałucki, prezes spółdzielni energetycznej oraz prezes Związku Rewizyjnego Spółdzielni Energetycznych: „Kobiety to 1/3 wszystkich stanowisk we władzach naszego związku rewizyjnego. Z jednej strony chodzi o wartości. Kobiety lepiej współpracują i budują wzajemne zaufanie. Bez zaufania i komunikacji nie da się zbudować spółdzielni energetycznej. Z drugiej strony to kobiety ponoszą największe koszty awarii w państwowych sieciach monopolistów, co na wschodzie Polski, gdzie działa PSE Dystrybucja, oznacza nawet kilkaset minut awarii na użytkownika. Jak mieszkasz na wsi i zbliża się wieczór a prąd znika i musisz ręcznie wydoić 40 krów, bo jak nie to zachorują, to brak energii elektrycznej trudno nazwać przejściową niedogodnością. Budowanie spółdzielni energetycznych i związanych z nimi stabilnych mocy wytwórczych prądu to realna poprawa jakości życia na wsi.”
Autokonsumpcja i spółdzielność
Spółdzielnie energetyczne nie produkują prądu na sprzedaż, lecz w celu zaspokojenia potrzeb energetycznych uczestników spółdzielni. Dają przewidywalność, także finansową, ale też przywracają stare polskie mechanizmy spółdzielczości, które na wsiach zawsze były doceniane. Powstanie takich spółdzielni na wsiach to także pretekst, aby uczyć ludzi wyzwań transformacji energetycznej w kierunku OZE oraz elektryfikacji. Co zatem trzeba zrobić, aby kobiety mogły same produkować prąd?
Radczyni prawna Agnieszka Stupkiewicz z Fundacji Frank Bold podczas Kongresu podała prosty przepis na kobiece spółdzielnie: Prawo w zakresie spółdzielni energetycznych oczywiście nie różnicuje sytuacji kobiet i mężczyzn. Spółdzielnię mogą założyć 3 osoby prawne lub 10 osób fizycznych. Mogą to być pełnoletni mieszkańcy i mieszanki kilku gospodarstw domowych, ale także koło gospodyń wiejskich jako osoba prawna, lokalne stowarzyszenie działające np. na rzecz edukacji i kilka członkiń jednego czy drugiego.
Osoby nie muszą być bezpośrednimi sąsiadami. Ważne, aby miejsca poboru energii (liczniki) i instalacja wytwórcza (może być już taka istniejąca) znajdowały się na terenie nie więcej niż 3 bezpośrednio sąsiadujących ze sobą gmin wiejskich lub miejsko-wiejskich. Co istotne, wszystkie liczniki energii muszą być przyłączone do tej samej sieci dystrybucyjnej: albo Tauron, albo PGE, Enei lub Energii.
Tych warunków terytorialnych nie można obejść. Najpierw trzeba zarejestrować spółdzielnię, a następnie spółdzielnię energetyczną. Proces może wydawać się skomplikowany dla laika, ale nie jest niemożliwy do realizacji. W Polsce funkcjonują już pierwsze spółdzielnie złożone z osób fizycznych. Można też znaleźć w sieci wiele materiałów na ten temat – na przykład wśród publikacji Fundacji Frank Bold.
Co ważne: nie należy bać się energetyki. Ta nie ma płci, a założenie, że tylko mężczyźni mogą pojąć tę dziedzinę jest kolejnym stereotypem, z którym należy walczyć.
Zmiany na horyzoncie – nasza niewiedza może nam zaszkodzić
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że tworząca się demokratyzacja energetyki i jej rozproszenie nie podoba się graczom, którzy dotychczas byli jedynymi podmiotami na rynku. Prosumenci i spółdzielnie energetyczne mają rzekomo prowadzić do wahania napięcia, chaosu w sieci, a operator musi wkładać spory wysiłek, aby zbilansować sieć. Pytanie tylko czy problemem są prosumenci czy zmieniający się paradygmat, który zaczyna podważać obecną pozycję centralnej i korporacyjnej energetyki opartej na paliwach kopalnych?
Dotychczasowa sytuacja przypomina relacje zależności, czasami feudalnej – zgadzały się z tym samorządowczynie, które opowiadały o swoich doświadczeniach np. z operatorem sieci. Mówiły, że są traktowane jak natrętni petenci.
Fundament spółdzielni energetycznych zaczyna się chwiać, szczególnie atakowany jest system net-meteringu, dający jasne i korzystne zasady rozliczeń. „Transformacja powinna opierać się na energii wytwarzanej przez obywateli, dla obywateli. To właśnie korzystne zasady rozliczeń są dziś główną zachętą, by inwestować we wspólne instalacje, zwłaszcza dla tych, którzy nie mogą być indywidualnymi prosumentami” – tłumaczyła Stupkiewicz.
Mechanizm polega na tym, że produkując energię ze słońca oddajemy do sieci 60%, z której potem w nocy albo zimą można skorzystać. Pozostałe 40% zostaje w systemie jako koszt magazynowania i dystrybucji. Pojawiły się przesłanki, że polski rząd będzie chciał odebrać te możliwości spółdzielniom. Jest to prawdopodobne, ponieważ w 2022 r. prosumenci indywidualni trafili do mniej korzystnego systemu – net-billingu. Za oddaną, tanią energię, dostaje się pieniądze, które potem nie wystarczą na zakup prądu, kiedy słońce nie świeci.
Czy kobiety są tego świadome, że kiedy jeszcze na dobre nie rozkręciły spółdzielczości energetycznej, ta okazja właśnie jest im odbierana? Nasza niewiedza sprzyja pozbawianiu nas praw, może nas wpędzić w jeszcze większe ubóstwo energetyczne i dominację wielkich graczy na rynku. To tylko pokazuje jak ważna jest edukacja i aktywizacja kobiet, które często nawet nie wiedzą, że ich rola to nie tylko bycie konsumentem energii, ale też jej produkcja na własne i spółdzielcze potrzeby.