Czy Polsce grozi blackout jak w Hiszpanii? Eksperci biją na alarm

Czy Polsce grozi blackout jak w Hiszpanii? Eksperci biją na alarm

Blackout w Hiszpanii, do którego doszło pod koniec kwietnia, doprowadził do paraliżu na Półwyspie Iberyjskim. Jak podają media, w wyniku przerwy w dostawach energii i ich konsekwencji, zmarło osiem osób. Na początku podejrzewano cyberatak, ale ten szybko wykluczono. Przeciwnicy odnawialnych źródeł energii dopatrują się w tym winy tych właśnie źródeł. Te doniesienia zdementował jednak premier Hiszpanii Pedro Sanchez. Co stało się naprawdę? 

Podczas webinaru „Co dalej z transformacją energetyczną? Lekcje z blackoutu z Hiszpanii” dr inż. Krzysztof Bodzek z Politechniki Śląskiej przedstawił model działania systemu energetycznego przyszłości i omówił, jaką drogę powinna w najbliższych latach przejść Polska, by stać się niezależna energetycznie. Spotkanie zorganizowały: Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Stowarzyszenie Polska Zielona Sieć oraz Towarzystwo na rzecz Ziemi.

28 kwietnia wczesnym popołudniem Hiszpania się zatrzymała

Tego dnia w Hiszpanii słońce oraz wiatr zapewniały około 70 proc. energii. W związku z tym od razu zaczęły się pojawiać teorie, że to właśnie przez dużą ilość OZE doszło do blackoutu. – Pojawiły się nawet teorie spiskowe, że rząd Hiszpanii w tajemnicy testował jakieś sytuacje z wielką ilością zielonej energii. Co oczywiście okazało się bzdurą i zostało szybciutko zdementowane – dodaje Diana Maciąga.

Po miesiącu nadal niewiele wiadomo. Wykluczono: atak cybernetyczny na hiszpańskie sieci, wpływ specyficznych warunków atmosferycznych oraz problem z przepustowością sieci. Zdementowano także winę za awarię ciążącą rzekomo na OZE. Mniej więcej w sierpniu poznamy wyniki prac specjalnej hiszpańskiej komisji pracującej nad tym tematem. Komisja Europejska wyznaczyła naukowcom i ekspertom termin, w którym ekspertyza ma być gotowa.

Czy zaawansowana transformacja energetyczna Hiszpanii mogła mieć jakikolwiek wpływ na zwiększenie ryzyka tego typu blackoutu?

– Dalej nic nie wiemy, ale sytuacja wcale nie była tak prosta i oczywista, jak jest to przedstawiane w mediach. Parę dni wcześniej, 25 kwietnia, Hiszpania pracowała w 100 proc. na OZE i nic się nie stało – odpowiada dr Bodzek. – Natomiast ten dzień był dosyć feralny i problemy, które doprowadziły do back outu tak naprawdę rozpoczęły się trochę wcześniej – mniej więcej o godzinie 9:00. Już wtedy system miał problemy związane ze stabilnością częstotliwości. Na całe szczęście już wtedy ten system się wybronił. Następnej podejście było o godzinie 11:00. Dopiero trzecie podejście doprowadziło do blackoutu. Był to dzień, który rzeczywiście obnażył niedoskonałości systemu hiszpańskiego, natomiast nie w taki sposób, jakbyśmy mogli uwzględnić. Wcale nie chodzi o duży udział OZE.

Dr Bodzek mówi o problemach takich jak niedostateczne połączenia transgraniczne, które bardzo dobrze stabilizują sytuację na nieco wyspowej Hiszpanii.

Oto najważniejsze wnioski:

  • instrukcje wykorzystywane w Hiszpanii były korzystanie w czasach, gdy źródeł było bardzo niewiele,
  • nie działały systemu pozwalające na bieżąco śledzić sytuację.

Zawiodła automatyka. W OZE nadal się inwestuje

Dr Bodzek tłumaczy, że wahania częstotliwości będące bezpośrednią przyczyną wyłączenia źródeł fotowoltaicznych jest związana z działaniem automatyki, która ma ochronić system przed takimi działaniami. – Niestety, automatyka została niedobrze dobrana. Teraz to już wiadomo. Za mniej więcej dwa miesiące będzie wiadomo, co się stało.

Czy Polsce także może grozić tego typu blackout?

Zapytany, w jakiej sytuacji pod względem rozwoju i integracji OZE jest Polska, dr Bodzek odpowiada: – W złej, niestety. Cała Europa, a nawet świat, nie jest w zbyt dobrej sytuacji. Tempo rozwoju i budowy źródeł odnawialnych jest naprawdę gigantyczne. Nie mówię tutaj o Polsce. Chiny czy Stany Zjednoczone, które teoretycznie wypowiedziały porozumienie paryskie, bardzo dużo inwestują w OZE.

Powód jest prosty – są to tanie źródła. Źródła odnawialne, jak tłumaczy, nie mają przy obecnym modelu inercji, czyli zdolności utrzymywania stanu, gdy nie działa na nie żadna siła. – Z punktu widzenia sieci są to źródła niestabilne, które wprowadzają zaburzenia do systemu. To bardzo łatwo zobaczyć, bo raz słońce świecie a raz nie, więc produkcja energii bardzo się zmienia.

W przyszłości system będzie wyglądał inaczej. Naukowiec powiedział także o blackstarcie, czyli momencie, gdy przywracano funkcjonowanie systemu. – Elektrownie jądrowe, które Hiszpania ma (chociaż chce je zamknąć, bo obecnie są drogie, w ogóle nie przyczyniły się do uruchomienia tamtego systemu. Pierwsza moc elektrowni jądrowych została wprowadzona do systemu dopiero sześć dni po tym, jak nastąpił blackout.

Atom + OZE? „Ekonomicznie nie ma sensu”

Diana Maciąga zapytała, jak ma się to do planów Polski zakładający współistnienie OZE i atomu.

– Można powiedzieć jednoznacznie. Jeżeli mówimy o systemie, który jest w dużej części zasilany OZE, źródłami tanimi, to z punktu widzenia stabilizacji systemu my nie potrzebujemy źródła, jakim jest elektrownia jądrowa – tłumaczy dr Bodzek.

Ekonomicznie nie ma to sensu ze względu na istnienie wtedy konkurencji między tymi dwoma źródłami. Źródła podstawowe, zdaniem naukowca, powinny być maksymalnie tanie. – Jeżeli mówimy o Towarowej Giełdzie Energii, najlepiej odzwierciedlającej cenę, to za zeszły rok było to średnio ponad 400 złotych/MWh energii atomowej. To już teraz jest nieakceptowalne.

Dlaczego demonizuje się energię odnawialną? Często winę zrzuca się na nieodpowiednie funkcjonowanie sieci przesyłowych. – Większość źródeł OZE nie jest przyłączonych do sieci przesyłowych, tylko do sieci dystrybucyjnych. Jest to istotne z punktu widzenia budowy nowego systemu. To, że musimy wykorzystać całą energię z tych źródeł, to jest błędne podejście. Na pewno należy rozważyć możliwość rozbudowy sieci przesyłowych, ale raczej w kontekście odbioru energii z elektrowni wiatrowych na morzu [offshore] i dostarczenia do miejsc w Polsce, które charakteryzują się niewielką powierzchnią a bardzo dużą gęstością mocy – wyjaśnił dr Bodzek. Przykładem jest Warszawa, która nie jest w stanie bilansować się swoimi własnymi zasobami – według analiz byłoby to tylko 13 proc.

Rozbudowa sieci nie będzie jednak remedium na kłopoty z OZE. – Musi być zarówno produkcja, jak i odbiór.

Prezentacja Towarzystwa na rzecz Ziemi, omawiana przez dr Bodzka, miała pokazać, że bariery prowadzenia systemu elektroenergetycznego funkcjonującego w całości w oparciu o OZE, nie są technologiczne. Przeszkody to korporacje broniące swoich interesów, brak woli politycznej oraz bariery mentalne. Specjaliści zaznaczyli: – Niezbędnym krokiem naprzód jest współdzielenie (uspołecznienie) sieci elektroenergetycznych integrujących różne technologie OZE, co pozwoli zaangażować ludzi z wielu grup społecznych, instytucji i samorządów w budowę własnej niezależności energetycznej.