Biogazownie, choć przez niektórych niesłusznie kojarzone z uciążliwością odorową i owadami, w rzeczywistości stanowią wręcz domknięcie gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). Wiążą się z zagospodarowaniem bioodpadów, wytwarzają czystą energię, zapewniają regionom niezależność energetyczną oraz cenny nawóz.
Dobrze prowadzona instalacja jest hermetyczna i efektywna. To także nowe miejsca pracy oraz korzystanie z odnawialnych, przyjaznych klimatowi źródeł energii.
Biogazownie i ich dzisiejszy stan w Polsce. „Wciąż za mało”
Pod koniec grudnia ubiegłego roku w Polsce było 218 biogazowni i mikrobiogazowni rolniczych oraz 148 biogazowni komunalnych.
– To wciąż za mało – mówi nam Andrzej Gawłowski, ekspert branży gospodarki odpadami. – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wydłużył termin naboru do programu „Energia dla wsi” do 29. lutego obecnego roku, z budżetem 1 mld złotych. W przypadku rolników dofinansowywana będzie budowa instalacji o mocy elektrycznej powyżej 10 kW, nie większej jednak, niż 1 MW.
W przypadku spółdzielni energetycznych te wskaźniki wynoszą odpowiednio 10 kW i 10 MW. Możliwe jest uzyskanie dotacji i/lub pożyczki.
– Należy przy tym pamiętać, że ważne są także kwestie formalne (pozwolenia oraz decyzje administracyjne), w tym zgodność planowanej inwestycji z planem zagospodarowania przestrzennego.
📅Zainteresowani inwestowaniem w biogazownie, mikroinstalacje produkujące energię z promieniowania słonecznego czy rozwiązania poprawiające efektywność energetyczną gospodarstw mogą się starać o przyznanie wsparcia od 25.01 br.
🪙Pomoc z PS WPR 2023-2027
👉https://t.co/95i1A8274B pic.twitter.com/hiSEhXYOYD— Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (@ARiMR_GOV_PL) January 24, 2024
Tłumaczy, że lokalizacja inwestycji uwzględnia opłacalność oraz ekonomię. Są też inne czynniki warunkujące decyzję. – Po pierwsze lokalizacja powinna być w odpowiedniej odległości od zabudowy mieszkalnej i być społecznie akceptowalna – mówi Gawłowski.
Po drugie nie należy zapominać o zapewnieniu odpowiedniego dojazdu do instalacji samochodom ciężarowym, dowożącym wsad i wywożących poferment. – Dobrze jest też rozważyć dostępność linii energetycznej, a w przypadku jej braku lub zbyt dużej odległości, ważne jest istnienie w pobliżu obiektu o stałym zapotrzebowaniu na energię elektryczną i/lub cieplną. Do analizy jest także możliwość stałego zasilania instalacji w biomasę oraz możliwość rolniczego wykorzystania pofermentu – wylicza specjalista.
Dlaczego potrzebujemy biogazowi? Bo rozwiązują wiele współczesnych problemów
Jednym z nich są bioodpady, które codziennie wytwarza każdy z nas.
– Bioodpady stanowią nawet do 40% masy odpadów komunalnych. Powodują zanieczyszczenie pozostałych odpadów zawartych we frakcji zmieszanej, co skutkuje tym, że nie nadają się one
do odzysku i dalej recyklingu. Takie odpady trafiają więc najczęściej do spalarni, gdzie w kosztownym
i niebezpiecznym dla środowiska naturalnego procesie odzyskuje się z nich energię. Powstaje też odpad, z którym nie bardzo wiadomo co zrobić – mówi nam Andrzej Gawłowski.
Z drugiej strony, jak podkreśla nasz rozmówca, spalone w tym jednorazowym akcie bioodpady nie mogą być ponownie użyte. Nie mogą żadną miarą zasilić ponownie środowiska naturalnego.
Za to utylizacja bioodpadów w biogazowni pozwala na produkcję energii elektrycznej i cieplnej oraz
na wytworzenie cennego pofermentu.
– W dobie kryzysu energetycznego bezcenna jest możliwość pozyskania energii z odnawialnego źródła, jakim jest biomasa. Tym bardziej, że użycie pofermentu jest w stanie poprawić jakość gleb, zdecydowanie korzystnie wpłynąć na ich produktywność.
Poferment, jak tłumaczy Gawłowski, poprawia strukturę gleby, wzbogaca ją w składniki pokarmowe, wzmacnia zdolności do zatrzymywania wody. – Płyną z tego same korzyści. Zarówno dla zwiększania wydajności produkcji rolnej, jak i dla zmniejszania zapotrzebowania na sztuczne nawozy. Korzystnie wpływa to także na bilans wodny.
Tak więc powstający w wyniku procesu poferment staje się bardzo dobrym nawozem. – Wraca to do gleby, co jest dodatkowym ważnym czynnikiem – mówi Radosław Gawlik, Prezes Stowarzyszenia EKO-UNIA.
To jawi się jako element gospodarki obiegu zamkniętego.
– Tak. Sensownie prowadzona biogazownia, produkująca energię elektryczną i ciepło, zapewniająca poferment jako nawóz, wpisuje się w gospodarkę obiegu zamkniętego – przyznaje prezes EKO-UNII. – Nawet, jeśli są emisje metanu, to jest to zamknięty obieg. To biomasa, a nie odpady np. plastikowe, jak w przypadku spalarni. W dobie zmian klimatycznych musimy zwracać na to uwagę.
Zgadza się z tym ekspert branży odpadowej. – Skorzystamy na tym my wszyscy, realizując w praktyce model gospodarki o obiegu zamkniętym.
Na jakie wyzwania odpowiada biogazownia?
– Biogaz produkuje się cały czas. To istotny element budowania autonomizacji obszarów czy wspólnot energetycznych. To mogą być granice osiedla, ale też niewielkiej wsi. Głównym walorem jest fakt, że prowadzi to do samowystarczalności energetycznej opartej o OZE (odnawialne źródła energii).
Gawlik opowiada się za autonomizacją; energetyczną samowystarczalnością, ale też za zabezpieczeniem w postaci utrzymywania otwartości sieci, rozumianej jako wymiana między obszarami: gminami, powiatami. – Żeby była możliwość kupienia prądu z zewnątrz dla zbilansowania. Może się zdarzyć, że u nas nie wieje, ale wieje na Morzu Północnym – tłumaczy. Energetyczne łączniki umożliwiają zakup oraz przesył nadwyżek prądu.
Jak mówi prof. Jan Popczyk, cytowany przez Radosława Gawlika, jedna pracująca biogazownia, która ma rezerwy biogazu, pozwala bilansować około 10 tys. mieszkańców, czyli małą/średnią gminę miejsko-wiejską. – Mechanizm jest taki: zbiera się gaz na wypadek braku wiatru czy promieni słonecznych, uzupełnia to lokalna biogazowania. Nie węgiel, nie atom.
Ekolog zaznacza, że jeśli takich biogazowi jest 3 tys., to można bilansować miliony ludzi. Nie dotyczy to dużego przemysłu, bo tam, według koncepcji elektroprosumeryzmu prof. Popczyka, potrzebny jest głównie offshore (wiatraki na morzu) oraz wiatraki na lądzie.
– Mikrobiogazownie i biogazownie działają lokalnie. Są oparte na odpadach rolniczych. Co ważne, jak mówił mi dr hab. inż. Henryk Majchrzak [prof. Politechniki Opolskiej], powinno się bazować na uprawach rolniczych, a nie na specjalnych uprawach. Wszystko po to, żeby nie konkurować o areał z uprawami przeznaczonymi na żywność – mówi prezes Stowarzyszenia EKO-UNIA.
Dodaje przy tym, że nie ma konieczności wprowadzania takiej konkurencji. – Podoba mi się to podejście i zgadzam się z tym, żeby nie obierać rolnikom ziemi na specjalne uprawy energetyczne – póki mamy tak dużo odpadów z hodowli oraz uprawy roślin.
Biogazowni nie należy się obawiać
– Biogazownie są całkowicie bezpieczne dla otoczenia. Zapewnia to odpowiednia technologia, sprawdzana przez organy kontrolne przed wydaniem pozwolenia na jej otwarcie. Hermetyczność instalacji zapewnia, że na zewnątrz nie wydostają się szkodliwe pyły i gazy, przez co okoliczne gleby, wody i atmosfera pozostają nieskażone – mówi Gawłowski.
Ponadto mieszkańcy okolic biogazowi mogą znaleźć tam zatrudnienie. Korzystają też z zielonej, wytworzonej w instalacji energii elektrycznej i/lub cieplnej.
– Skorzystają także okoliczni rolnicy, gdyż ich pola zyskają na produktywności – dodaje.
Gawłowski podkreśla jeszcze kila istotnych kwestii. – W przypadku biogazowni komunalnych należy jednak pamiętać o tym, by biomasa dostarczana do instalacji była pozbawiona niebiologicznych zanieczyszczeń, gdyż może to być powodem awarii. Konieczny jest więc rozwój selektywnej zbiórki odpadów i wspomagania go edukacją oraz kontrolami, a także samodyscyplina mieszkańców. Obiektywnie więc możliwości lokalizacji biogazowni są ograniczone. Nadal jednak istnieje duże zainteresowanie ich budową. To właściwy kierunek inwestowania w OZE i gospodarkę cyrkularną.
Biogazownia to „smród, muchy i transport”? Obalamy mity
Zdaniem Radosława Gawlika ewentualne odory świadczą o niewłaściwej eksploatacji lub braku uszczelnienia w biogazowni. – Można tam wytworzyć tzw. podciśnienie, które zasysa powietrze w obiektach. Wtedy odory nie powinny być problemem. Czyli hermetyzacja procesów, przeładunku substratów czy odpadów. To są uciążliwości, które trzeba wziąć pod uwagę na etapie budowy. Mieszkańcy powinni bardzo mocno się dopytywać. Zabezpieczenie ich przed tymi uciążliwościami powinno [się uwzględniać – przyp. red.] na etapie raportu oceny oddziaływania na środowisko.
Co z ustawą odorową?
– Rzeczywiście ciągle jej nie ma. Ja sądzę, że powinna powstać. To by dało mieszkańcom pewną siłę. Z drugiej strony zapewniłoby gwarancję ze strony wykonawców obiektów – mówi Gawlik.
Jak dodaje, mieszkańcy mogliby mieć tańszy prąd, dzięki zgodzie na posadowienie biogazowni. Z tego płyną właściwie same plusy dla lokalnych społeczności.
– Odcinają się od wielkich korporacji, monopolu energetycznego, idą w kierunku OZE – mówi. – Zyskuje więc ich budżet domowy, a przy okazji stają się samowystarczalni energetycznie.
Autorka: Klaudia Urban