Polsce grozi podatek w wysokości 429 mln euro za tworzywa sztuczne niepodane recyklingowi. Środki unijne nie będą już finansować instalacji do przetwarzania odpadów zmieszanych, a Europejski Bank Inwestycyjny oświadczył, że nie udzieli pożyczki ani kredytu na budowę spalarni.
W rozporządzeniu zwanym „Taksonomia” spalarnie zostały określone jako inwestycje istotnie szkodliwe dla realizacji celów zrównoważonego rozwoju. Mimo to, zwolenników tego typu przetwarzania odpadów nie brakuje, a stan naszego zdrowia i środowiska jest dla nich niczym, w porównaniu ze śmieciowym biznesem, na którym chcą zbijać fortunę.
Spalanie odpadów musi być opodatkowane
Poziom spalania odpadów komunalnych nie może przekraczać 30% w stosunku do całkowitej ilości wytwarzanych. Wynika to wprost z obowiązków dotyczących ilości odpadów, które muszą być poddane recyklingowi – na razie docelowo 65% dla odpadów komunalnych oraz 70% dla opakowań.
Ministerstwo Klimatu proponuje zniesienie limitu ilości spalanych odpadów oraz wydłużenie okresu osiągnięcia wyższych poziomów recyklingu. Wskutek tej propozycji samorząd może zacząć budować spalarnie ponad miarę i nie będzie inwestować w poprawę selektywnej zbiórki oraz recyklingu odpadów. Pomysły te oddalają nas od gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). W dokumentach strategicznych UE przewidziano, że spalarnie zostaną włączone do handlu emisjami CO2. Wszystkie instalacje spalające powyżej 50 tys. ton odpadów komunalnych będą musiały płacić podatek za emisję dwutlenku węgla.
– „Trzeba wyrównać warunki. Wszędzie jest podatek za składowanie odpadów, ale nie we wszystkich krajach UE obowiązuje podatek od ich spalania. Wtedy pojawia się problem konkurencji między spalaniem, a poddaniem odpadów recyklingowi” – wyjaśnia Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi, działający w branży odpadowej od 30 lat.
Zmiany systemowe i głębokie reformy są konieczne, aby uporać się z tonami odpadów, które trafiają do środowiska. Szansą na uzdrowienie rynku i poprawę recyklingu jest https://t.co/y4kydLyXzR. system kaucyjny!
Dokładnie tak! @DGPrawna @PawlowskiJakub https://t.co/RNDxxmsHBV
— Polskie Stowarzyszenie Zero Waste (@zerowaste_pl) October 2, 2020
Spalarnie konkurują z recyklingiem, gdy wprowadzony jest zakaz składowania, a spalanie nie jest opodatkowane. We wszystkich krajach, gdzie wprowadzono zakaz składowania odpadów palnych, efekt był taki, że wzrosła ilość spalanych odpadów, a nie poziom recyklingu – w Austrii i Norwegii nawet zmniejszył się.
Spalarnie NIE wytwarzają zielonej energii
Trwa walka o wykreślenie spalarni z zielonych certyfikatów. Jeśli spalarnia takowy uzyska, to dostaje liczne benefity w postaci zaliczenia do 40% wytwarzanej energii jako „zielonej”, przez to może konkurować z innymi instalacjami.
W porównaniu z energią niezbędną do wytworzenia nowego produktu, spalarnia generuje nawet do 26 razy (w przypadku tworzyw sztucznych) mniej energii, niż jest możliwe zaoszczędzenie jej poprzez recykling.
Paweł Głuszyński, na podstawie krajowych i międzynarodowych danych dotychczas zrealizowanych inwestycji, porównał koszty budowy spalarni z innymi instalacjami wytwarzania energii. Spalarnia jest najdroższą inwestycją w przeliczeniu na 1 MW produkowanej energii. Koszt budowy wynosił około 15,8 mln zł/MW [wykres] Jeszcze wyżej koszty te szacuje się w rządowym „Krajowym planie na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030”, bo aż na 42 mln zł/MW.
Struktura przychodów
Blisko połowa przychodów spalarni to tzw. opłata „na bramie”, którą uiszcza podmiot przywożący odpady do spalenia. Średnio kolejne 27% stanowi sprzedaż ciepła, a pozostałe 24% sprzedaż prądu. Każda spalarnia musi osiągać określoną efektywność energetyczną, co oznacza, że nie ma możliwości jej funkcjonowania bez kogeneracji. Według przepisów prawnych, instalacja musi wykazać nie tylko zdolność do wytworzenia energii elektrycznej oraz cieplnej, ale również zagwarantować, że będzie miała na nią rynek zbytu. Sprzedaż energii jest więc przypisanym do spalarni biznesem.
Koszty operacyjne oraz zewnętrzne
Najbardziej kosztowne są konserwacja oraz remonty. Wynika to z częstej konieczności przeczyszczania instalacji do odpylania oraz unieszkodliwiania powstających związków, czego wymaga kwasowe, żrące środowisko. Razem stanowią 35% kosztów zakładu. Nieznacznie mniej wynoszą opłaty za odpady i ewentualne ścieki, które niedługo mogą zniknąć, ponieważ obecnie większość spalarni buduje się w systemie suchym lub półmokrym. Płace stanowią blisko 20% wydatków, na kolejnych miejscach znajdują się reagenty oraz media. Paradoksalnie, za trujące zanieczyszczenia spalarnie ponoszą najniższe opłaty, sięgające zaledwie 1% ich całkowitych kosztów działalności.
– „Biorąc pod uwagę poziom emisji, które pojawiają się podczas spalania odpadów, warto wybrać lepsze rozwiązania ich utylizacji. Z kolei, wysokie koszty stworzenia instalacji do spalania oddalają nas od inwestowania w bardziej ekologiczne i często tańsze metody” – zauważa Julia Rokicka, współzałożycielka i członkini zarządu Stowarzyszenia Biorecykling, liderka Trash Hero Wrocław.
Niedorzeczne opłaty za dioksyny
Jak zauważa Głuszyński, kwota za emisję dioksyn jest abstrakcyjna. Kilogram wyemitowanych dioksyn kosztuje dokładnie 381,36 zł. Taka ilość zanieczyszczeń zabiłaby wszystkich ludzi w promieniu kilku kilometrów. Spalarnie produkują ich jednak o kilka rzędów mniej, bo wartości te podawane są w nano- a nie kilogramach. Mimo, że już niewielkie ilości tych zanieczyszczeń są niezwykle szkodliwe dla zdrowia, właściciele instalacji ponoszą za nie, w ujęciu dosłownym, groszowe koszty.
Greenwashing w wykonaniu Veolii
Veolia to francuska firma działająca na arenie międzynarodowej. W 2000 r. weszła na rynek gospodarki odpadami, które odbiera, wstępnie przygotowuje, przetwarza oraz spala. Następnie zajęła się również zarządzaniem sieciami ciepłowniczymi. Na chwilę obecną posiada 63 instalacje na całym świecie.
Jest to jedna z najbardziej agresywnych firm pod względem prowadzonego lobbingu na rzecz spalarni odpadów. W pewnym momencie w mediach pojawiła się informacja, że chcą wybudować spalarnie w pięciu miejscowościach. Jak do tej pory wiadomo o Wągrowcu, Zamościu i Łodzi. Międzynarodowy gigant działa na zasadzie typowego greenwashingu, pod przykrywką dbałości o środowisko naturalne. Firma posiada know-how (na świecie prowadzi spalarnie odpadów komunalnych oraz niebezpiecznych) i robi zielony PR, na co bardzo często dają się nabrać lokalne społeczności, w których okolicy już powstały lub są planowane kolejne – jak nazywa to firma – „instalacje obiegu zamkniętego”.
W niej, i innych spalarniach firm francuskich, dochodziło do awarii oraz pożarów niebezpiecznych dla pracowników oraz okolicznych mieszkańców. Veolia prężnie działa w Czechach, gdzie na szeroką skalę przekształca ciepłownie i elektrociepłownie na spalarnie. Firma posiada szereg inwestycji w Rumunii i Bułgarii, ale w tych krajach sytuacja jest znacznie gorsza, ponieważ brakuje tam wyspecjalizowanych zakładów do przetwarzania, nie ma zakazu składowania, a wszechobecna korupcja nie ułatwia zagospodarowania odpadów. Veolia, która tylko w Polsce prowadzi działalność w 75 miastach, nazywa spalanie odpadów… ścisłym elementem gospodarki o obiegu zamkniętym! Czyżby?
– „Spalanie i składowanie odpadów to najgorsze z możliwych rozwiązań w hierarchii postępowania z odpadami. Nie ma to nic wspólnego z wdrażaniem rozwiązań gospodarki o obiegu zamkniętym, które mówią m.in. o poziomach recyklingu odpadów komunalnych w wysokości minimum 65% czy potrzebie eliminowania z rynku tych rodzajów produktów/opakowań, które nie nadają się do ponownego wykorzystania i przetworzenia” – twierdzi Joanna Kądziołka, członkini Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste.
-„Spalarnie odpadów, choć lepsze niż składowiska, nie są dobrym rozwiązaniem. Marnują potencjał materiałów, które w dużej mierze można poddać recyklingowi, przyczyniają się do zużycia kolejnych zasobów energii i zwiększają emisję gazów cieplarnianych” – wyjaśnia Julia Rokicka.
Śmieci są znacznie mniej kaloryczne od węgla
Spalarnie odpadów mają bardziej rygorystyczne normy emisyjne, niż ciepłownie i elektrociepłownie. Mimo to, aby uzyskać 1 MW energii musimy spalić 1 tonę węgla lub 2 tony odpadów. Surowiec, na którym działają spalarnie jest więc od dwóch do trzech razy mniej kaloryczny, niż węgiel, a wyemitowane zanieczyszczenia nieporównywalnie bardziej szkodliwe dla ludzi i środowiska.
– „W zakładach spalania pozostałości odpadów komunalnych w Szkocji w 2018 r. średnia intensywność emisji dwutlenku węgla równała się 509 g CO2/kWh, czyli prawie dwa razy więcej niż intensywność emisji dwutlenku węgla z marginalnej energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii (średnia sieciowa wynosiła wtedy 270 g CO2/kWh)” – tłumaczy Rokicka.
W #Innsbruck odwiedziliśmy zakłady zarządzania odpadami: #kompostownia i #biogazownia oraz
zakład przetwarzający użyte #oleje w paliwo #biodiesel, który zasilany jest w 99% z odzyskanej #energia⚡️♻️#Recykling #organicznych #odpady się opłaca💰i jest przyjazny #środowisko 💚 pic.twitter.com/mkUMQo1fUb— Biorecykling (@biorecykling) February 23, 2018
Brak stałego monitoringu emisji
Podstawowe zanieczyszczenia emitowane ze spalarni, takie jak: pyły, całkowity węgiel organiczny (TOC), tlenek węgla (CO), kwas solny (HCl), fluorowodór (HF), tlenki azotu i tlenki siarki są monitorowane w sposób ciągły, co 3 sekundy.
– „Te pomiary mogą dawać nam jakieś pojęcie. Podwyższony poziom związków organicznych w gazach świadczy to o tym, że zachodzi niepełne spalanie, więc np. mutagenne oraz rakotwórcze dioksyny i furany mogą być emitowane w dużych ilościach” – mówi Głuszyński.
Niestety, emisje metali ciężkich i dioksyn monitoruje się jedynie okresowo, co może nie odzwierciedlać realnych wyników. Nie wprowadzono standardów emisyjnych i nie monitoruje się związków powstających podczas spalania polichlorowanych bifenyli (PCBs), bromowanych dioksyn i furanów (PBDD/Fs) oraz wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Te ostatnie, według najnowszych konkluzji BAT, będą musiały być monitorowane minimum raz w roku w nowopowstałych instalacjach.
Badania na pokarmie kobiecym
Dioksyny i furany emitowane podczas spalania spadną na ziemię, np. na pastwiska. Związki te rozpuszczają się w tłuszczach, więc ich największy ładunek dostajemy w żywności takiej jak mleko, jajka oraz mięso.
Głuszyński w latach 90-tych przeprowadził jedne z pierwszych w Polsce badania zawartości dioksyn w mleku kobiecym wśród kobiet mieszkających we Włocławku, Brzegu i Tarnowie, gdzie znajdowały się spalarnie odpadów niebezpiecznych. Wyniki okazały się druzgocące. W tych miejscowościach poziomy dioksyn w mleku mam karmiących były krytyczne. Z każdą z kobiet przeprowadzono indywidualny wywiad środowiskowy mający na celu zgromadzenie informacji o ich trybie życia oraz sposobu odżywiania przed i w trakcie ciąży.
Później prof. Janina Lulek i dr Katarzyna Szyrwińska z Uniwersytetu Poznańskiego przeprowadziły badania, których celem było pozyskanie danych dotyczących narażenia niemowląt karmionych piersią na trwałe zanieczyszczenia organiczne (TOZ) jak polichlorowane bifenyle (PCB) oraz niektóre pestycydy chloroorganiczne (OCP, w tym szeroko stosowane kiedyś DDT) w Wielkopolsce.
Mleko, jako produkt o wysokiej zawartości tłuszczu, jest doskonałą matrycą do badań nad związkami rozpuszczalnymi w tłuszczach. Wysokie stężenia PCB mogły powodować negatywny wpływ na rozwój umysłowy i motoryczny dzieci oraz problemy z tarczycą. Zindustrializowane środowisko spowodowało, że takie zanieczyszczenia są niemalże wszędzie. Mimo ładunku tych substancji (m.in. zakazanego już DDT) w mleku kobiecym, Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zalecała karmienie piersią, ponieważ wynikające z niego korzyści dla niemowląt przekraczały ewentualne szkody.
Co możemy zrobić jako społeczeństwo?
Wzorem do naśladowania może być postawa obywatelska mieszkańców Pątnowa Legnickiego, którzy dzięki swojej determinacji oraz wytrwałości unicestwili plany inwestora i zablokowali pomysł budowy spalarni opon.
Katarzyna Nazarewicz opowiedziała w programie „Czy masz świadomość?” prowadzonym przez Rafała Górskiego, społecznika i prezesa Instytutu Spraw Obywatelskich, o godnej podziwu akcji mieszkańców miejscowości, którzy w ciągu tygodnia potrafili zjednoczyć się w walce. Szczególnie mocno zaangażowało się 20 osób, wśród których był specjalista od ochrony środowiska, geodeta oraz prawnik. Kontaktowali się z mediami, pisali do ministerstw oraz prokuratury, która przychyliła się do ich wniosku i znalazła w decyzji środowiskowej wiele błędów formalno-merytorycznych.
Sojusznikami okazały się także okoliczne gminy, radni oraz posłowie. Mieszkańcy zorganizowali pod urzędem miasta w Legnicy 2 protesty, w których wzięło udział około 300 osób. Sprzeciwiali się budowie „hali produkcyjnej”, która – co próbowano utajnić – miała być spalarnią opon. Dla legniczan jej działanie nie byłoby tak uciążliwe, ponieważ w mieście zabudowania były w odległości 2-3 km od instalacji. Mieszkańcy Pątnowa Legnickiego sąsiadowaliby z nią płot w płot – od planowanej spalarni dzieliło ich zaledwie 60 m.
– „Nie po to braliśmy kredyt na całe życie, żeby teraz mieć spalarnię opon za oknem” – mówiła zrozpaczona mieszkanka.
Dzięki olbrzymiemu oporowi społecznemu, promowanemu licznymi banerami, postami w mediach społecznościowych, ulotkami przy wsparciu finansowym od lokalnej fundacji, mieszkańcom udało się wygrać walkę z inwestorem, który pod koniec lipca wycofał się z inwestycji.
Utylizacja odpadów przyjazna środowisku
– „Jeśli chodzi o produkty szklane, tworzywa sztuczne, papier oraz bioodpady, warto zatroszczyć się o ujednolicenie materiałów stanowiących opakowania, tak by bez problemu nadawały się do recyklingu oraz o ich selektywną zbiórkę. Kluczowy jest także system kaucji zwrotnej na opakowania szklane i z tworzyw sztucznych, który zapewni wyższe poziomy recyklingu” – wyjaśnia Rokicka.
Odpady wielkogabarytowe, ubrania i tekstylia można sprzedać, wymienić lub oddać dając im drugie życie. – „Wszelkiego rodzaju elektroodpady, akumulatory itp., należy również selektywnie zbierać, by nie stwarzały zagrożenia i odzyskiwać, przetwarzać na ile się da” – zachęca Rokicka.
Przede wszystkim: unikać powstawania odpadów
– „Najkorzystniejszymi metodami radzenia sobie z odpadami jest przede wszystkim ich unikanie, dążenie do tego, by produkowano ich jak najmniej, a życie produktów już wytworzonych było jak najdłuższe” – tłumaczy Julia Rokicka. – „Dlatego tak istotny jest pierwszy etap – projektowania i produkcji, który zapewni ponowne wykorzystanie, a dopiero, gdy się nie da – skuteczny recykling przy jak najmniejszej stracie na jakości produktów oraz zasobów wody i energii” – dodaje.
Współzałożycielka Stowarzyszenia Biorecykling zwraca uwagę na problem pomijania potencjału bioodpadów, które stanowią ponad 30% odpadów komunalnych. Zapomina się o tym, że można je poddać procesom biorecyklingu poprzez kompostowanie lub fermentację. Nadają się również do wykorzystania w biogazowni, gdzie odzyskuje się z nich naturalny nawóz i produkuje energię cieplną.
To zdanie podziela Joanna Kądziołka: – „Wielu samorządowców myśli, że dzięki spalarni można obniżyć koszty dla mieszkańców, co patrząc na aktualne stawki w polskich miastach i globalne perspektywy rozwoju rynku, jest coraz mniej realne. Co więcej, ta „wiara” w dobroczynny wpływ spalarni jest przekazywana mieszkańcom podczas różnego rodzaju spotkań, podczas gdy nacisk powinien być kładziony na prewencję wytwarzania odpadów, pokazywanie jak naprawiać i dłużej korzystać z przedmiotów, które posiadamy”.