25 czerwca minister aktywów Jacek Sasin powiedział o „węglu na zakazanym indeksie” po czym w mediach pojawiły się artykuły, że to chyba koniec epoki węgla kopanego w Polsce. Obawiam się, że chodzi raczej o jeszcze więcej pieniędzy dla koncernów energetycznych i o ukrycie węgla w zaciszu nowych logotypów – pisze dr Hanna Schudy.
„Czy nam się to podoba czy nie” musimy zmienić miks energetyczny i przestawić się na OZE – kto jest autorem tych słów? Ekologiczny NGOs? Nie, to ten sam człowiek, który jeszcze miesiąc temu przekonywał, że nie będzie zwolnień grupowych w kopalniach, że wybory w maju się odbędą, a pakiety wyborcze da się wykorzystać ponownie. Tak, wiemy, że minister Sasin lubi zmieniać zdanie, więc tym bardziej wypowiedzi o „zakazanym” węglu należy dokładnie przeanalizować.
Sterowanie z zewnątrz?
Dlaczego konieczna jest transformacja? Sasin twierdzi, że wynika to z decyzji, które „zapadają poza Polską”. Tak jakby nie istniała polityka klimatyczna, którą Polska podczas COP 24 miała promować albo jakby Polacy nie potrafili zliczyć do dwóch i nie zorientowali się, że energia elektryczna z węgla po prostu się nie opłaca. Owe decyzje, które według Sasina mają zapadać poza Polską nie mają też chyba nic wspólnego z tym, że pandemia koronawirusa zatrzymała m.in. gospodarkę i podróże, a tym samym zapotrzebowanie na energię, szczególnie tą z paliw kopalnych.
Zostawmy jednak ironizowanie na boku, bo Jacek Sasin dał się już poznać jako mistrz zasłony dymnej i obiecywania niemożliwego. W jego wypowiedzi nawet nie to sterowanie ze strony „zewnętrznej Europy” może wydawać się podejrzane, ale to, jak minister wyobraża sobie transformację energetyczną: „Nasza energetyka oparta była o węgiel, który jest naszym skarbem. Ale dzisiaj węgiel znalazł się na zakazanym indeksie paliw energetycznych. Przed nami kolejne inwestycje, nie tylko w farmy wiatrowe na lądzie, ale przede wszystkim w farmy wiatrowe na morzu, również w fotowoltaikę, energetykę wodną i jądrową” – powiedział wicepremier na spotkaniu z branżą OZE.
Król węgiel umarł. Przyznaje to Jacek Sasin https://t.co/HqlKDw8tg3
— Green-news.pl (@Greennewspl1) June 25, 2020
Niby w porządku. Minister dostrzega potencjał OZE, chociaż znowu wraca temat atomu. Minister nie dodaje jednak, że chociażby koronawirus zdążył zdemaskować nie jedno tabu polskiego rządu – to że OZE i import energii elektrycznej jest tańszy niż prąd z Turowa czy Bełchatowa, oraz, że nasz skarb rodzimy jest chyba rzeczywiście ze złota, skoro bardziej się opłaca węgiel sprowadzany z Rosji i Kolumbii. GUS podaje, że produkcja węgla kamiennego spada, a mimo to nikt nie narzeka na brak energii elektrycznej. Bez większych starań rządu węgiel „zwija” się sam, bo po prostu staje się coraz mniej konkurencyjny względem odnawialnych źródeł energii – zarówno fotowoltaiki jak i energetyki wiatrowej.
Węgiel na indeksie, więc co z nim zrobimy?
Wypowiedź ministra nie jest jednak warta uwagi ze względu na „zakazany indeks” czy decyzje, które mają niejako zapadać na zewnątrz. Wypowiedź ministra przemyca bowiem bardzo złą dla Polek i Polaków perspektywę transformacji energetycznej, która zgodnie z ideą ma być „sprawiedliwa”.
Dążymy do całkowitego przekształcenia naszego miksu energetycznego – Wicepremier @SasinJacek pic.twitter.com/wly7W6uLJD
— Ministerstwo Aktywów Państwowych (@MAPGOVPL) June 25, 2020
„Pracujemy nad tym, aby umożliwić spółkom energetycznym pozyskanie dobrego i taniego finansowania zewnętrznego, bo jeśli uświadomimy sobie, że to są inwestycje rzędu 400 mld zł przez najbliższe 20 lat, to nie są to pieniądze, które są w zasobach spółek” – to jest sedno jego wypowiedzi, a dodatkowo wzór myślenia lobby paliw kopalnych. Sasin nie twierdzi, że węgiel się kończy i trzeba tworzyć warunki do budowy alternatywnych rynków prosumenckich, efektywnych i odnawialnych – co jest istotą Europejskiego Zielonego Ładu i pieniędzy z UE.
Węgiel ma trwać nadal, mimo że jest na „zakazanym indeksie”, a może przy okazji uda się jeszcze nazbierać na atom. To co minister niejako przemyca między słowami, to schowanie węgla na bok bądź przebranie go w zielone fatałaszki. Przykładowo spółka skarbu Państwa PGE miałaby się stać zielonym koncernem w taki oto sposób, że węgiel zostanie przeniesiony do innej spółki córki, a samo PGE, jak chciałby minister Sasin, zyska dzięki temu możliwość „pozyskania dobrego i taniego finansowania zewnętrznego”, bo teraz żaden poważny bank ani ubezpieczyciel nie przyzna PGE środków właśnie dlatego, że ma w swoim portfelu takie plany jak węgiel w Turowie czy Bełchatowie.
W 🇪🇺 węgiel jest dzisiaj na zakazanym indeksie. Czy nam się to podoba, czy nie, musimy szukać innych rozwiązań – @SasinJacek podczas otwarcia dwóch nowych farm wiatrowych.
Straciliśmy 5 lat na uporządkowaną transformację energetyczną. Teraz opiera się głównie na rosnącym imporcie— Robert Suligowski (@RSuligowski) June 26, 2020
Na tym jednak nie koniec – owe środki, które minister chce pozyskać w ramach „finansowania zewnętrznego” mają przypaść spółkom energetycznym, wielkim scentralizowanym, nieefektywnym molochom, które nie do końca wpisują się w ideę transformacji energetycznej Unii Europejskiej stawiającej na rozwój regionów. Sasin nic nie mówi o transformacji, która ma uczynić z konsumentów energii prosumentów energii. Minister po prostu zastanawia się, jak zrobić tak, aby było, jak było – żeby wielkie koncerny energetyczne cały czas zachowały pozycję władcy marionetek.
Nowe lepsze PGE
Wydzielanie węgla ze spółek energetycznych nie jest pomysłem nowym w Europie, a w kontekście PGE mówił już o tym nowy dyrektor PGE Wojciech Dąbrowski. Chodzi o zmianę logo na bardziej zielone, aby możliwe było pozyskanie „tanich pieniędzy” dla spółek energetycznych. PGE ma się stać liderem energetyki niskoemisyjnej, ale do tego obrazka kopalnia węgla brunatnego w Turowie czy Złoczewie pasuje jak kwiatek do kożucha. Cały manewr polega najwyraźniej na tym, że węgiel i tak zostanie, co PGE mówi wprost, chociażby na przykładzie ubiegania się o koncesję na wydobycie węgla w Turowie do 2044 r.
„Zgodnie z zapowiedzią prezesa W. Dąbrowskiego nowa strategia będzie koncentrować się na podstawowej działalności Grupy czyli wokół energii elektrycznej i ciepła oraz realizacji działań związanych z realizacją zielonego kierunku” – wyjaśnia @Grupa_PGEhttps://t.co/1Z02j69lHj
— Odpowiedzialny Inwestor (@OInwestor) June 22, 2020
Minister i PGE liczą chyba, że to wypchnięcie w kąt węgla (do wydzielonych spółek) pomoże na pozyskanie funduszy na transformację. Tylko że wtedy taka transformacja nie będzie miała nic wspólnego z transformacją regionów energetycznych. Dowód? Brak zdecydowanych deklaracji o końcu węgla już pozbawia regiony jak Bogatynia pieniędzy z funduszu sprawiedliwej transformacji.
„Tracimy cenny czas. Jeśli do końca roku regiony węglowe takie jak Zagłębie Turoszowskie czy Bełchatowskie nie przygotują oddolnie tzw. Terytorialnych Planów Sprawiedliwej Transformacji, to transformacyjna polityka i środki UE je ominą. Mówimy na start o 8 mld euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji oraz większych środkach w ramach Zielonego Ładu na lata 2021-27. Środki nie na węgiel a na WYJŚCIE Z NIEGO. Inicjatywy oddolne, mieszkańcy, samorządy i NGO musza się same za to zabrać, nie czekać na koncerny energetyczne i rząd. Trzeba rozmawiać bezpośrednio z „Platformą Węglową w Brukseli” – mówi Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA, zaangażowanego w proces transformacji elektroprosumerskiej.
Bogatynia czy Bełchatów lub Lubelszczyzna jako regiony nie skorzystają jak na razie z funduszu sprawiedliwej transformacji, ale za to beneficjentami środków publicznych mają być koncerny, które przez lata korzystały na niszczeniu zdrowia ludzi i monopolizacji rynku pracy. W swojej wypowiedzi o rzekomym końcu węgla minister Sasin jakoś nie zająknął się o pieniądzach na rekultywację po odkrywkach, na przekwalifikowanie pracowników czy na tworzenie nowych innowacyjnych miejsc pracy w regionach górniczych. Minister powiedział jedynie, że potrzebuje pieniędzy dla spółek, w które i tak rocznie pompujemy miliony publicznych pieniędzy.
Minister Kowalski mówi wprost o broni nuklearnej w Polsce. Co w tej sprawie ustalił @AndrzejDuda ? W tej sprawie Prezydent musi odpowiedzieć. pic.twitter.com/OxsLLIQxts
— Cezary Tomczyk (@CTomczyk) June 26, 2020
Warto też zwrócić uwagę, że minister wraca do tematu atomu, a to dlatego, że chodzi mu wielkie, scentralizowane projekty, dla których know how jak i technologia często i tak nie pochodzi w Polski. Przykładem może być nowy blok energetyczny w Turowie, który nie może ruszyć, gdyż pandemia uniemożliwiła transfer specjalistów z zagranicy, a teraz spadek zapotrzebowania na prąd z węgla stawia całą inwestycję pod kolejnym znakiem zapytania. Węglowy Turów może zatem wykończyć się sam, a do tego region na razie zostanie bez pieniędzy na transformację, bo przecież stawia na spalanie węgla do 2044 roku.
Taka sama sytuacja jest w Turowie czyli w Bogatyni – region najprawdopodobniej nie dostanie pieniędzy z Funduszu, ponieważ chce spalać węgiel brunatny do 2044 r. #Turów https://t.co/FnCUzneoQM
— Hanna Schudy (@HanaSchu) June 1, 2020