Dramatyczna sytuacja w spółkach energetycznych

Sytuacja w polskim sektorze wydobycia węgla jest zła. I chociaż notowania akcji Tauron i PGE wzrosły na warszawskiej giełdzie, to ostatnie dni pokazały jak wielkim obciążeniem jest sektor wydobywczy dla spółek energetycznych.

Inwestorzy z optymizmem przyjęli doniesienia medialne o reformie sektora górniczego, która zakładałaby wyodrębnienie sektora wydobywczego od spółek energetycznych. W przygotowanym przez Ministerstwo Aktywów Państwowych nieoficjalnym planie przewiduje się przejęcie kopalń węgla energetycznego należących do PGE i Tauron Polska Energia przez Węglokoks S.A.

Zdarzenie pokazało jak słabą pozycję na rynku inwestycyjnym ma sektor wydobywczy.

– Tauron posiada trzy kopalnie. Po trzech dniach szalonych wzrostów na giełdzie w reakcji na ledwie nieoficjalną pogłoskę można uznać, uśredniając, że każda z nich jak dotąd zaniżała wartość tej spółki o 400 mln złotych. Można to oczywiście dalej przeliczać na każdą tonę węgla, czy zatrudnionego górnika, ale nie bądźmy zbyt okrutni – pisze serwis Business Insider.

Nie mniej w ostatnich dniach wzrosły akcje PGE, która posiada co prawda jedynie dwie kopalnie węgla brunatnego (KWB Bełchatów i Turów), ale też kilkanaście procent udziałów w Polskiej Grupie Górniczej, która jest właścicielem sześciu zespołów i dwóch samodzielnych kopalń węgla kamiennego. Wszystkie te zasoby miałby zostać przejęte przez Węglokoks.

Przyszłość bez przyszłości

Zamrożenie gospodarki w połączeniu z epidemią koronawirusa i niepewną sytuacją pracowników kopalń, ale też utrzymującą się przecież od lat nierentownością „czarnego złota” może przyspieszyć nieuniknione zmiany w tej branży. Znaczna część kopalń została wyłączona lub ich działalność mocno ograniczona, a według ekspertów z branży górniczej epidemia jest tylko przykrywką dla planów premiera Morawieckiego i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Na początku czerwca w Jastrzębskiej Spółce Węglowej zamknięto kopalnie najmniej rentowne, a nie te w których zachorowań na COVID-19 było najwięcej.

Górnicy, choć aktualnie dostają jako jedyna grupa zawodowa 100 proc. pensji, nie bez powodu obawiają się o swoją przyszłość. Związki zawodowe z różnych zakładów natychmiast zareagowały krytycznie. Jak donosi BiznesAlert, związkowcy „Solidarności” wyliczyli, że postój zakładów PGG i konieczność wypłaty 100 proc. postojowego wytworzy w firmie 500 mln zł strat – czyli tyle co roczny zysk PGG w 2018 r.

Sytuacja na rynku inwestycyjnym początkiem transformacji?

Nie wiadomo co przyniesie ta sytuacja w dłuższej perspektywie dla górników, rynku i transformacji całego systemu energetycznego. Pewne jest, że samo wyodrębnienie kopalni jest zabiegiem korzystnym jedynie krótkoterminowo i czysto rynkowo. Nie wpłynie na zwiększenie ich rentowności, a wręcz przeciwnie może je jeszcze bardziej pogrążyć. Ciężar finansowania wydobycia i utrzymania branży górniczej spoczywać będzie nadal na państwie, czyli w kieszeni podatników.

Wojciech Dąbrowski, prezes PGE, już teraz oficjalnie potwierdza, że spółka ma spore problemy z pozyskaniem funduszy. W rozmowie z Parkietem wskazywał na utrudniony dostęp do finansowania, ponieważ większość banków na świecie nie finansuje przedsięwzięć opartych na paliwie węglowym, ale nie chcą również wspierać niskoemisyjnych przedsięwzięć w koncernach, które mają aktywa węglowe.

PGE ma również problem z ubezpieczycielami, ponieważ oprócz polskiego PZU i Warty z niemieckiej grupy Talanx, inne towarzystwa nie ubezpieczają już ryzykownych przedsięwzięć węglowych. Jest to bardzo problematyczne dla samych firm ubezpieczeniowych, ponieważ ich dziurawa polityka klimatyczna utrudnia działanie na globalnym rynku. To z kolei przekłada się na cenę, która z każdym dniem wzrasta, bo też ryzyko konsekwencji zmian klimatu czy negatywnych skutków społecznych jest coraz bardziej prawdopodobne.


Tylko przy woli porozumienia wszystkich stron obecna sytuacja może stanowić początek transformacji energetycznej. Proces odchodzenia od węgla nie toczy się z dnia na dzień. Wymaga przygotowania odpowiedniej infrastruktury źródeł odnawialnych oraz dużej pracy ze społecznością regionu. Jest to działanie stopniowe, wymagające zaangażowania górników, naukowców, samorządów i rządu. Zwlekanie z tym już teraz nie jest nikomu na rękę.

Z każdym dniem traci na tym cała gospodarka

Górnicy tracą perspektywę swojej przyszłości i ryzykują stratą pracy z dnia na dzień. Polska traci szanse na potężne fundusze na sprawiedliwą transformację z UE w ramach Europejskiego Zielonego Ładu (o wartości 8 mld euro). Każdy z nas traci płacąc najwyższe w Europie rachunki za prąd i dokładając olbrzymie sumy z podatków do utrzymania deficytowej branży górniczej. Polscy przedsiębiorcy i naukowcy tacą szansę na rozwój innowacji w branży OZE. I wreszcie, przepłacamy za to katastrofą klimatyczną, zdrowiem i suszą, na które niebagatelny wpływ mają kopalnie odkrywkowe i elektrownie.

Czynników jest znacznie więcej, a system przypomina naczynia połączone. Tak jak z porzuceniem planów budowy największej w kraju elektrowni węglowej w Ostrołęce, która ma zostać zasilona równie szkodliwym dla klimatu i coraz droższym w stosunku do OZE gazem. Czy tak jak z wyłączeniem regionu Bogatyni, gdzie znajduje się kopalnia węgla brunatnego Turów, z dostępu do europejskiego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jeśli zainteresowane strony nie będą aktywnymi uczestnikami tego procesu, to rynek ureguluje ten system bez ich udziału.


Autor: Paweł Pomian