Ministerstwo Energii walczy z dezinformacją, siejąc… dezinformację. Oto jak rząd myli opinię publiczną w sprawie atomu

Ministerstwo Energii walczy z dezinformacją, siejąc… dezinformację. Oto jak rząd myli opinię publiczną w sprawie atomu

Sęk w tym, że sama kampania nosi wszystkie cechy dezinformacji, z którymi miała walczyć: mylące informacje, brak kontekstu i manipulacyjne uogólnienia. Zgodnie z jedną z definicji dezinformacja to celowe tworzenie i rozpowszechnianie fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji w celu oszukania odbiorców, wpłynięcia na ich postawy lub uzyskania korzyści (np. politycznych, finansowych).

Przyjrzyjmy się teraz jednej z tez Ministerstwa Energii: 

Mit 2: Odpady jądrowe są niebezpieczne i nie można ich bezpiecznie składować

Ministerstwo twierdzi, że wiele osób uważa, że odpady z elektrowni jądrowych są wyjątkowo groźne i że nie da się ich bezpiecznie przechowywać przez setki czy tysiące lat.

Następnie wyjaśnia, że Polska ma wieloletnie doświadczenie w bezpiecznym przetwarzaniu i składowaniu tego rodzaju odpadów. Podaje przykład Krajowego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych w Różanie, które działa od 1961 roku i do którego trafiają odpady powstające w reaktorze Maria, przemyśle i medycynie.

Ministerstwo Energii wyjaśnia w kolejnym akapicie, że odpady wysokoaktywne – głównie wypalone paliwo jądrowe – są zabezpieczane w szczelnych, wielowarstwowych (najczęściej stalowych i betonowych) pojemnikach, a następnie przechowywane w suchych przechowalnikach na powierzchni ziemi pod stałą kontrolą. Docelowo trafią do składowisk głęboko pod ziemią, zlokalizowanych w formacjach geologicznych stabilnych od milionów lat. Takie składowiska już powstają, np. Onkalo w Finlandii.

To dość wyrafinowana manipulacja i dezinformacja. W Polsce nie ma jeszcze żadnych odpadów wysokoaktywnych. Według definicji, którą można znaleźć na stronach rządowych odpady wysokoaktywne mają najwyższe stężenie izotopów promieniotwórczych. Natężenie emitowanego promieniowania jest tak wysokie, że odpady stają się fizycznie gorące i pozostają takie przez wiele dziesięcioleci, dopóki ich aktywność promieniotwórcza nie zmaleje. Takie odpady wymagają chłodzenia, a także stosowania odpowiednich osłon i urządzeń do zdalnego manipulowania. Odpady wysokoaktywne pochodzą z elektrowni jądrowych oraz zakładów przetwarzania zużytego paliwa jądrowego.“

W Polsce nie ma do tej pory żadnych elektrowni jądrowych ani zakładów przetwarzania zużytego paliwa jądrowego stąd brak jest doświadczeń krajowych w zakresie jego bezpiecznego składowania i przetwarzania. Czytelnik może odnieść wrażenie, że polskie doświadczenie z przetwarzania oraz składowania odpadów powstających w reaktorze „Maria”, przemyśle i medycynie jest wystarczającym przygotowaniem do przetwarzania oraz składowania odpadów wysokoaktywnych. Wymaga to jednak zupełnie innych technologii oraz rodzajów składowania.  

Ministerstwo Energii przechodzi płynnie do poinformowania odbiorcy zamieszczonych na stronie internetowej treści, iż zaawansowane projekty przygotowania głębokich składowisk ma też Szwecja i Francja. […] Ponadto znaczna część wypalonego paliwa może zostać ponownie wykorzystana (tzw. recykling paliwa jądrowego), co znacząco zmniejsza ilość odpadów kierowanych do składowania. Zastosowanie reaktorów nowej generacji pozwoli w przyszłości na tzw. zamknięcie cyklu paliwowego i dalszą redukcję ilości powstających odpadów”.

Następnie Ministerstwo podsumowuje przekaz, który ma uspokoić odbiorcę i zwalczyć sformułowany na początku rzekomy mit jakoby odpady jądrowe są niebezpieczne i nie można ich bezpiecznie składować. Podsumowanie kończy się następującym zdaniem: „Twierdzenie, że  »nie można ich bezpiecznie przechowywać«, to mit oderwany od współczesnej praktyki inżynieryjnej i naukowej”.

Mam nadzieję, że Ministerstwo Energii nie twierdzi, że odpady jądrowe są bezpieczne. Oczywiście, że są niebezpieczne i większość krajów świata, które posiadają reaktory jądrowe, o czym za chwilę, w tym Niemcy, Japonia oraz Stany Zjednoczone zastanawia się w jaki sposób i gdzie je składować przez kolejne tysiąclecia.

Faktem jest, że wysoko zaawansowany technologicznie kraj jakim jest Japonia nie poradziła sobie z oczyszczeniem skażonej radioaktywnością wody po awarii elektrowni Daichi w Fukushimie i od 2023 r. wypuszcza oczyszczoną, radioaktywną wodę z uszkodzonej elektrowni jądrowej w do Oceanu Spokojnego. Jedna z największych gospodarek świata, lata doświadczenia, zaawansowanie technologiczne i doświadczenie z energetyką jądrową, a jednak pomimo protestów Chin i Korei Południowej. Problem wynika z obecności radioaktywnego pierwiastka wodoru, trytu, którego nie da się usunąć z zanieczyszczonej wody, ponieważ nie ma na to technologii. Zamiast tego woda jest rozcieńczana. Czy to wystarczy by wyeliminować zagrożenie dla ekosystemów jest kwestią sporu naukowego.  

Po pierwsze energetyka jądrowa jako taka nie ma nawet stu lat, więc z oczywistych względów żaden kraj łącznie z Rosją i Stanami Zjednoczonymi nie ma doświadczenia z bezpiecznym przechowywaniem wysokoaktywnych odpadów jądrowych przez setki czy tysiące lat. 

Po drugie pierwsze na świecie geologiczne składowisko odpadów radioaktywnych powstaje w Onkalo w Finlandii i jeszcze nie ukończono jego budowy. Koszty jego budowy szacowane są na ponad 3,5 mld euro. Niektórzy eksperci, jak Jan Haverkamp, szacują je na 4,9 mld euro.   

Po trzecie spośród ponad 30 państw, które posiadają reaktory jądrowe, produkujące energię elektryczną w żadnym z nich nie ukończono żadnego geologicznego składowiska odpadów radioaktywnych. I to pomimo faktu, iż pierwsze komercyjne reaktory jądrowe rozpoczęły wytwarzanie prądu w latach pięćdziesiątych XX wieku.

Nawet w krajach takich jak Stany Zjednoczone, Japonia, Chiny czy Francja, które posiadają dziesiątki reaktorów jądrowych nie udało się doprowadzić procesu planowania geologicznego składowiska odpadów radioaktywnych do końca,  co wskazuje na niezwykłą złożoność nie tylko inżynieryjną, ale też polityczną i finansową realizacji tego typu inwestycji. 

Należy zatem traktować Finlandię raczej jako wyjątek od reguły. Podobnie plany Szwecji i Francji należą do najbardziej zaawansowanych na świecie i prace nad nimi trwają od dziesięcioleci. W przypadku geologicznego składowiska odpadów radioaktywnych w Finlandii i w Szwecji prace rozpoczęto w 1983 r., w przypadku Francji w 1992.  

Wróćmy jednak do Polski. Faktem jest, że pomimo planów ustalenie lokalizacji dla nowego składowiska powierzchniowego odpadów promieniotwórczych w Polsce, które zgodnie z harmonogramem określonym w uchwale nr 154 Rady Ministrów miało nastąpić już w 2022 r. Departament Energetyki Jądrowej Ministerstwa Energii pod koniec września 2025 informował w odpowiedzi na moje pytanie, iż „Ze względu na brak pozytywnego efektu prowadzonych wcześniej działań, Ministerstwo Energii podjęło działania mające na celu wypracowanie optymalnych rozwiązań mających na celu wskazanie potencjalnej lokalizacji.” 

Innymi słowy takiej lokalizacji na koniec 2025 w Polsce brak. 

W wersji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej z czerwca 2025 Głębokie Składowisko Odpadów Promieniotwórczych (GSOP) planowane jest na 2070 r. Ministerstwo Energii w ramach walki z dezinformacją niestety nie informuje, gdzie planowany jest w Polsce ani pierwszy ani drugi typ składowiska. Nie informuje też ile budowa takiego składowiska będzie kosztowała, bo zajęte jest ustalaniem kolejnych lokalizacji planowanych elektrowni jądrowych i SMR-ów. 

To jak z kopalniami węgla brunatnego i elektrowniami, które węgiel ten spalają – rozmowę o problemach związanych z zamykaniem elektrowni i rekultywacją zniszczonych przez lata działalności kopalni odkrywkowych terenów zostawia się na koniec i stara o np. bardzo wodochłonnej rekultywacji odkrywek Bełchatów czy Turów jak najmniej mówić problemy zamiatając pod dywan. Czy to aby na pewno poziom debaty publicznej w dwudziestej największej gospodarce świata o programie, który kosztować ma miliardy złotych, a jego okres oddziaływania na środowisko wykracza poza 100 lat?! Dla przypomnienia  Rzeczpospolita Polska w obecnych granicach funkcjonuje przez 80 lat, a niepodległość po 123 latach rozbiorów odzyskała zaledwie 107 lat temu. 

Ministerstwo Energii oraz kolejne polskie rządy nie wyznaczyły lokalizacji ani Głębokiego Składowiska Odpadów Promieniotwórczych (GSOP) ani nowego składowiska powierzchniowego odpadów promieniotwórczych i nie informują publicznie ani o kosztach budowy obu typów składowisk ani o kosztach ich funkcjonowania oraz zamknięcia. Inne kraje, które mają doświadczenie z energetyką jądrową takie jak Niemcy czy Hiszpania pokazują jak trudnym i kosztownym procesem jest budowa GSOP. Hiszpański rząd zrezygnował ostatnio z planów budowy GSOP w miejscowości Villar de Cañas, chociaż wydano już 90 milionów euro na jego planowanie i prace badawcze, zaś Niemcy dają sobie 60 lat na budowę swojego krajowego GSOP.  

I na koniec chyba najważniejsza rzecz – koszty. Ostatnie publicznie dostępne dane na ten temat pochodzą z 2018 roku:

Źródło:  UCHWAŁA Nr 154 RADY MINISTRÓW z dnia 21 października 2020 r. w sprawie aktualizacji „Krajowego planu postępowania z odpadami promieniotwórczymi  i wypalonym paliwem jądrowym”, str. 68.

Od tamtego momentu nie doczekaliśmy się aktualizacji szacunku kosztów, a przecież inflacja kosztów w tym osobowych i materiałowych była od 2018 r. znacząca. Niemiecki rząd szacuje, że  całkowite koszty składowania odpadów promieniotwórczych i wypalonego paliwa jądrowego wyniosą od 50 do 170 mld euro do 2100 r. W niemieckim budżecie na 2025 zarezerwowano na nie 1.4 mld euro, czyli ponad 50% całkowitego budżetu niemieckiego ministerstwa środowiska na 2025 r.

W Stanach Zjednoczonych, gdzie wymogi środowiskowe są niższe, oszacowano koszty oczyszczenia 15 terenów, będących własnością rządu federalnego na 400 mld dolarów.

Hiszpański rząd szacuje, że koszty likwidacji elektrowni jądrowych oraz całkowite koszty składowania odpadów promieniotwórczych i wypalonego paliwa jądrowego wyniosą 20,2 mld euro. Hiszpania planuje zamknąć najstarszy reaktor jądrowy w elektrowni Almaraz już za dwa lata w 2027 r., zaś zgodnie z hiszpańskim Krajowym Planem w dziedzinie Energii i Klimatu wszystkie 7 reaktorów w 5 elektrowniach jądrowych do 2035 r. Koszt budowy samego tylko geologicznego składowiska odpadów radioaktywnych w Szwecji szacowany jest na 11 mld euro, zaś we Francji na 26 do 38 mld euro. 

Analizują te przykłady wszędzie koszty składowania odpadów są wysokie. Dlatego powinny być one elementem oceny opłacalności inwestycji w energetykę jądrową.

Kolejny mit, który ma dotyczyć energetyki jądrowej, a który próbuje obalić Ministerstwo Energii to, przekonanie, że elektrownie jądrowe są bardzo drogie w budowie, a ich koszty nigdy się nie zwrócą. Ministerstwo jest w zwalczanie tego mitu bardzo oszczędne w słowach. Twierdzi mianowicie, że „elektrownie jądrowe faktycznie charakteryzują się wysokimi kosztami budowy samej elektrowni. Jednakże późniejsze koszty eksploatacji, przede wszystkim koszty paliwa, są zdecydowanie niższe.”

Niestety słowem nie wspomina o całej infrastrukturze niezbędnej do funkcjonowanie energetyki jądrowej, a dla tej technologii unikalnej, czyli właśnie o kosztach związanych z budową składowisk odpadów promieniotwórczych, kosztami ich utrzymania oraz kosztami demontażu elektrowni jądrowych oraz odkażenia terenów, skażonych wieloletnią działalnością elektrowni jądrowych oraz tymczasowego składowania odpadów jądrowych.

Zwłaszcza, że jak pokazują przykłady krajów, które zrezygnowały z energetyki jądrowej – w tym między innymi Włoch oraz Niemiec, koszty demontażu oraz zarządzania oraz składowania odpadów radioaktywnych idą w miliardy euro (7.2 mld euro w przypadku Włoch) i obciążają pokolenia, które z rzekomych korzyści wytwarzanej z elektrowni jądrowych energii nie korzystają. W przypadku Polski należy zwrócić w ramach rozważań o kosztach składowania odpadami promieniotwórczymi uwagę, na rosnące koszty składowania odpadów na osobę w kolejnych dziesięcioleciach związane z prognozowanym znaczącym spadkiem liczby mieszkańców Polski. 


Autor: Jakub Gogolewski