Ustawa sieciowa zagrozi gminom, inwestorom i odbiorcom energii

wiatraki na polu

Nowe przepisy rządu dotyczące przyłączeń do sieci elektroenergetycznej miały uporządkować chaos w energetyce. Zdaniem przedstawicieli sektora odnawialnych źródeł energii mogą jednak przynieść poważne konsekwencje: zahamowanie inwestycji i wzrost cen energii dla odbiorców.

Projekt tzw. ustawy sieciowej (UC-84), będący elementem pakietu antyblackoutowego, zakłada wprowadzenie wysokich opłat i dodatkowych zabezpieczeń finansowych. Największe emocje budzi jednak to, że nowe obowiązki miałyby objąć również inwestycje, które już wcześniej otrzymały warunki przyłączenia. Branża alarmuje, że to uderza w zasadę stabilności prawa i podważa zaufanie do państwa.
Rząd argumentuje, że celem zmian jest odblokowanie sieci i usunięcie tzw. projektów widmo, które nigdy nie powstają, a zajmują moce przyłączeniowe. Inwestorzy nie kwestionują potrzeby porządków, ale podkreślają, że zaproponowane rozwiązania najmocniej dotkną mniejsze podmioty, podczas gdy spekulanci poradzą sobie z dodatkowymi kosztami.

Ekonomiści i analitycy rynku energii ostrzegają, że wzrost niepewności regulacyjnej oznacza droższe kredyty i większy wkład własny wymagany przez banki. Krytyczne głosy płyną także ze strony organizacji ekologicznych. Przedstawiciele branży apelują o zmiany w projekcie i realne konsultacje. Ich zdaniem bez korekty przepisów ustawa sieciowa nie tylko nie rozwiąże problemów, ale może doprowadzić do wolniejszej transformacji energetycznej i wyższych rachunków za prąd.

Zdaniem ekspertów, dodatkowe, bardzo wysokie opłaty nie są przewidziane w obowiązującej ustawie, więc nie powinny być stosowane do podmiotów, które podjęły już spory wysiłek inwestycyjny. Dodatkowej opłaty inwestorzy mogą po prostu nie udźwignąć. To z kolei może zmusić podmioty do oddania projektów i spowodują stratę zaangażowanych środków.

– Państwo nie ma swojej strategii transformacji energetycznej, w przeciwieństwie do dużych korporacji energetycznych, z których każda szczyci się dziś swoją korporacyjną strategią – mówi Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA, były wiceminister i poseł czterech kadencji Sejmu RP.
Zwraca przy tym uwagę, że interes korporacji energetycznych nie jest równoznaczny z interesem kraju.  

– Projekt ustawy UC-84 jest objawem deficytu strategii państwa polskiego. Jak zgodnie twierdzą przedstawiciele branż OZE i magazynowania energii, uderza przede wszystkim w małe i średnie podmioty – w zdecydowanej większości uczciwe – dodaje

Problem odmowy przyłączeń do sieci instalacji OZE narastał od kilku lat. Co robiły z tym rządy? 

– Państwo nie mające strategii najpierw nic nie robiło, a następnie zareagowało biczem prawnym i finansowym (projekt UC-84). Biczem wymierzonym we wszystkich; w pewną niewielką grupę spekulujących firm oraz w zdecydowaną większość rzetelnych. Tak nie działa „państwo prawa” a taki mamy zapis w konstytucjiJako wieloletni poseł w wolnej Polsce wiem, że prawo robione na szybko i bez głębszych konsultacji społecznych, naruszające prawdopodobnie Konstytucję RP, nie przyniesie nic dobrego. Mówię to do przedstawicieli rządu i parlamentu. Lepiej się cofnąć, przedyskutować rozwiązania, które podpowiadają zainteresowane strony i wybrać takie, które przyniesie rzeczywisty postęp – apeluje Gawlik.

Spodziewanym efektem sprawiedliwych przepisów ma być eliminacja firm – spekulantów i poprawa skuteczności decyzji o przyłączeniu do sieci nowych mocy.

Ewa Magiera, prezeska zarządu Polskiego Stowarzyszenia Fotowoltaiki i Magazynowania Energii, ma podobne przemyślenia: 

– Propozycje zawarte w projekcie ustawy UC-84 budzą poważny niepokój branży odnawialnych źródeł energii. Jako Polskie Stowarzyszenie Fotowoltaiki i Magazynowania Energii stanowczo sprzeciwiamy się rozwiązaniom, które umożliwiają arbitralne wygaszanie już zawartych umów przyłączeniowych oraz wprowadzają mechanizmy o charakterze retroaktywnym. Takie działania podważają fundament zaufania inwestorów do państwa i destabilizują warunki prowadzenia działalności gospodarczej.

W jej ocenie szczególnie niepokojące jest przerzucanie na inwestorów nowych, znaczących obciążeń finansowych i ryzyk prawnych bez jednoczesnego zapewnienia większej przejrzystości i przewidywalności procesu przyłączeniowego. 

– Dwukrotny wzrost zaliczek, nowe bezzwrotne opłaty czy obowiązek zabezpieczeń finansowych mogą skutecznie zablokować dostęp do sieci wielu projektom. Szczególnie tym realizowanym przez polskie małe i średnie przedsiębiorstwa.

Wbrew deklarowanym celom, proponowane przepisy nie rozwiążą realnych problemów z przyłączaniem OZE do sieci, a mogą je wręcz pogłębić. Zamiast eliminować tzw. „projekty zombie”, uderzają w inwestycje będące już w zaawansowanej fazie realizacji, często finansowane kredytem i planowane w oparciu o obowiązujące prawo dodaje.

Jak zaznacza Magiera, branża fotowoltaiki i magazynowania energii jest gotowa do współpracy z rządem i operatorami systemów elektroenergetycznych nad budową elastycznego, bezpiecznego systemu energetycznego przyszłości. – Warunkiem tej współpracy musi być jednak stabilne, przewidywalne otoczenie regulacyjne oraz równowaga interesów wszystkich uczestników rynku. Bez tego transformacja energetyczna – kluczowa dla bezpieczeństwa i konkurencyjności polskiej gospodarki – może zostać poważnie zahamowana.

Krzysztof Kochanowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskiej Izby Magazynowania Energii i Elektromobilości (PIME), mówi jasno: – Apelujemy do rządu: usuńcie retroaktywność z projektu UC84 – chrońcie prawa inwestorów.

PIME ostrzega, że projekt ustawy UC-84 w obecnym kształcie „narusza zasady konstytucyjne, destabilizuje rynek i grozi zatrzymaniem inwestycji w magazyny energii oraz projekty hybrydowe, kluczowe dla bilansowania systemu i integracji OZE”. 

– Retroaktywność dotycząca warunków przyłączania nowych jednostek do sieci w projekcie nowelizacji Prawa Energetycznego UC-84 to legislacyjna pułapka – inwestorzy podejmowali decyzje w zaufaniu do prawa, a teraz grozi im utrata projektów i milionowych nakładów – wyjaśnia Kochanowski.

Opinie prawne nt. nowych regulacji dla przyłączeń nowych jednostek wytwórczych, które zostały przygotowane na zlecenie PIME i wielu innych organizacji branży energetycznej, wskazują jednoznacznie, że projektowane przepisy:
    • naruszają art. 2 Konstytucji RP, w tym: zakaz nadawania mocy wstecznej przepisom (lex retro non agit), zasadę pewności prawa i zaufania obywatela do państwa, ochronę praw nabytych i interesów w toku;
    • ingerują w prawa słusznie nabyte (np. umowy o przyłączenie zawarte przed wejściem w życie ustawy) oraz ekspektatywy maksymalnie ukształtowane (np. wydane warunki przyłączenia);
    • wprowadzają nowe obowiązki finansowe (dopłata zaliczek, opłata za wniosek, zabezpieczenia do 12 mln zł) do czynności dokonanych pod rządami dotychczasowych przepisów – pod rygorem utraty warunków lub wygaśnięcia umowy;
    • przewidują 14-dniowe vacatio legis, co jest nieproporcjonalne wobec skali zmian i horyzontu czasowego inwestycji;
    • nie były konsultowane publicznie – kluczowe przepisy dodano na późnym etapie procesu legislacyjnego, z pominięciem wymogów Regulaminu pracy Rady Ministrów;
    • naruszają zasadę równości – faworyzują duże grupy energetyczne poprzez możliwość składania poręczeń spółek dominujących z ratingiem BBB, niedostępną dla większości prywatnych inwestorów.

– Nie można budować transformacji energetycznej na niepewności prawa. Stabilność regulacyjna to fundament inwestycji w magazyny energii i OZE. Co istotne, nawet w listopadzie i grudniu Ministerstwo Energii z innymi resortami i Rządowym Centrum Legislacji spierało się o ostateczny kształt projektu. Projekt w tak kontrowersyjnym kształcie powinien być poddany ponownym konsultacjom społecznym, ale najprawdopodobniej w trzecim tygodniu grudnia trafi do Sejmu – komentuje Maciej Drozd, dyrektor ds. regulacji w PIME.

Oto najważniejsze postulaty branży:
    • Usunięcie retroaktywności – nowe zasady tylko dla warunków wydanych po wejściu w życie ustawy.
    • Ochrona praw nabytych i interesów w toku – projekty w realizacji muszą mieć okres dostosowawczy min. 9 miesięcy.
    • Zachowanie proporcjonalność opłat – kompromis: zaliczka 40 zł/kW zamiast 60 zł/kW, a także rewizję maksymalnej opłaty aż 12 mln zł.
    • Przejrzystość zamiast chaosu – powrót do aukcji, odrzucenie systemu konkursowego

Warto zauważyć, że jeśli projekty wiatrakowe zostaną ograniczone, stratni będą nie tylko inwestorzy, ale także gminy, które do tej pory żyły z turbin, a docelowo także ich mieszkańcy. Przykładem może być nadmorskie Darłowo, które od trzech dekad czerpie korzyści z turbin wiatrowych na swoim terenie. 

– Gmina czerpie więc korzyści z podatków. Pewne inwestycje są też potrzebne wszędzie, zarówno w szkoły, jak i w drogi. Dzięki wiatrakom nasz dochód się zdywersyfikował i można było po prostu działać, robić wiele inwestycji. Corocznie gmina Darłowo ma około 8 mln zł wpływu z podatku. Jest to znaczna ilość, bo około 10% dochodu. Cieszymy się z tych dochodów, bo one powodują, że gminę stać na rozwój – podkreśla Radosław Głażewski, wójt gminy Darłowo.


Źródło: EKO-UNIA