Są zamurowywane żywcem. Człowiek zgotował im taki los

Są zamurowywane żywcem. Człowiek zgotował im taki losMarcelina Poddaniec/media.ebird.org

– Często dzieje się tak, że zatykane są otwory wraz z małymi pisklętami. Jest to proceder bezwzględny i godny potępienia. Przed każdymi pracami budowlanymi powinny zostać przeprowadzone inwentaryzacje budynku pozwalające stwierdzić, czy na śmierć nie jest narażana cała rzesza ptaków – mówi nam Mariola Miklaszewska ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.

Jerzyki pojawiają się u nas w maju i nie pozostają długo, bo tylko do sierpnia. Ważą do 50 gram, mierzą około 18 cm, a rozpiętość ich skrzydeł wynosi mniej więcej 40 cm. Latają niezwykle szybko osiągając prędkość od 40 do 100 km/h, a na dłuższych trasach nawet 160 km/h.

Wyjątkowe ptaki, które żyją tuż obok

– Jerzyki to niesamowite ptaki. Większość życia spędzają w locie. Poza sezonem lęgowym nie muszą wcale lądować: jedzą, śpią, socjalizują się, a nawet kopulują w powietrzu – opowiada nam ornitolożka Marcelina Poddaniec.

Mariola Miklaszewska, wiceprezeska EKO-UNII, zauważa ich wyjątkowe cechy: – Lądują przede wszystkim podczas okresu lęgowego, budując gniazdo i karmiąc pisklęta. Czas odpoczynku spędzają chwytając się pazurkami pionowej ściany skały lub budynku. Jerzyki nazywane są beznogimi ze względu na specyficzną budowę bardzo krótkich, mocnych nóżek. Poruszanie się na ziemi sprawia im ogromną trudność, więc prawie nigdy nie chodzą – tłumaczy. Jerzyki mają też palce zupełnie nieprzystosowane do chodzenia. – Dla przeciwwagi są natomiast jednymi z najszybszych ptaków w Europie, zwłaszcza w lotach grupowych.

Jerzyki to ptaki migrujące na duże odległości. Jak tłumaczy ornitolożka, zimują w Afryce Subsaharyjskiej. – Jerzyki lęgowe w Polsce można spotkać zimą np. w Tanzanii. Przylatują do nas późno, zazwyczaj na początku maja, a już w sierpniu znów odlatują. To niezwykle fascynujący sąsiedzi!

Są pewne powody, dla których najczęściej nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jerzyki zakładają rodzinę tuż nad naszym oknem czy balkonem. – Co ciekawe, żyją dosłownie tuż obok nas. Gniazdują w szczelinach elewacji wysokich budynków. Są jednak trudne do zauważenia, bo ich gniazd nie widać z zewnątrz, a same ptaki są w tych gniazdach bardzo ciche – dodaje Poddaniec.

Zgadza się z tym Anna Adamczyk ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA, która mówi: – Zwykli mieszkańcy budynków z reguły nie mają wpływu na jerzyka. To ptak, który nie jest uciążliwym sąsiadem.

– Wpływ na położenie jerzyka może mieć jednak ogólna sytuacja związana z bioróżnorodnością na świecie. Obecnie, w wyniku działalności człowieka, biomasa owadów na świecie spada, co przekłada się między innymi na ilość pożywienia dla zwierząt owadożernych – dodaje.

Wybierają na gniazda śmiercionośne lokalizacje. To człowiek gotuje im taki los

W południowej Europie jerzyki gniazdują w szczelinach skalnych, w klifach i górach. W Polsce, zanim krajobraz został przekształcony przez człowieka, wybierały dziuple w starych drzewach. – Z czasem ich miejsce zajęły wysokie budynki pełne szczelin, które przypominają ich naturalne siedliska. Dlatego dziś niemal cała polska populacja jerzyka lęgnie się w budynkach, a może to być ponad 100 tysięcy par – mówi ornitolożka.

– Niestety, jerzyki giną w Polsce w przerażającym tempie. Głównie za sprawą prac budowlanych związanych z ocieplaniem budynków, pociągających za sobą zamykanie otworów w stropodachach, które są w Polsce podstawowym siedliskiem jerzyków – ubolewa Miklaszewska.

Wiąże się to z zamykaniem otworów w stropodachach, co dla jerzyka oznacza śmierć, bardzo często w męczarniach. Prace remontowe mogą prowadzić do zamurowywania ich gniazd, a nawet samych ptaków. Niestety, podczas termomodernizacji otwory w elewacjach są często uszczelniane bez konsultacji z ornitologiem i bez zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ). – Tak dzieje się m.in. we Wrocławiu – dodaje Poddaniec. Co gorsza, prace te odbywają się latem, gdy jerzyki mają młode. – Ptaki tracą swoje siedliska, a nierzadko są po prostu żywcem zamurowywane w gniazdach. Zarówno dorosłe, jak i pisklęta giną z głodu.

Adamczyk przestrzega: – Termomodernizacja ma ogromny wpływ na sytuację jerzyka. W trakcie prac budowlanych zatykane są otwory w budynkach, co prowadzi do utraty miejsc lęgowych przez ptaki.

Niestety, ekspertyzy ornitologiczne mające oceniać, czy budynek zasiedlony jest przez ptaki oraz w jakim stopniu, nie zawsze są rzetelne i nie zawsze przedstawiają stan faktyczny.

– Jeśli wszystkie budynki w kraju byłyby ocieplone bez zapewnienia ptakom rekompensaty, jerzyki mogłyby po prostu zniknąć z Polski – przyznaje Poddaniec.

Termomodernizacja to dziś największe zagrożenie dla jerzyków w Polsce, ale nie jedyne. Jerzyk jest ptakiem ściśle owadożernym, więc dotyka go także spadek liczby owadów. Powodem, jak mówi, są m.in.:

  • opryski chemiczne,
  • intensyfikacja rolnictwa,
  • zmiany w krajobrazie.

To wszystko ma wpływ na populację jerzyka.

Jak ratować jerzyki?

Czy da się zapobiegać tragicznym skutkom robót?

– Potrzebne są zmiany systemowe. Każda termomodernizacja powinna być poprzedzona inwentaryzacją ornitologiczną i prowadzona w porozumieniu z RDOŚ – mówi nam ornitolożka.

Najlepiej, by termomodernizacje odbywały się poza sezonem lęgowym. – Jeśli mają się odbyć latem, otwory należy tymczasowo zabezpieczyć zimą, by ptaki nie założyły tam gniazd – rekomenduje Poddaniec.

Konieczne jest też zapewnianie rekompensaty, czyli tworzenie zastępczych miejsc lęgowych. Może to być na przykład wywieszenie specjalnych budek lęgowych na elewacji budynków lub po prostu zostawieniem dla ptaków otworów wentylacyjnych. – Można więc ratować jerzyki prawidłowo przeprowadzając prace termomodernizacyjne czy remontowe. Rzetelne ekspertyzy ornitologiczne, ograniczanie zatykania otworów w budynkach, kompensacje. Warto przy tym pamiętać, że budynki zasiedlane są przez szereg innych gatunków – zwraca uwagę Adamczyk i przypomina:

Zasiedlają je również nietoperze (tu konieczne wykonanie jest ekspertyzy chiropterologicznej), a także takie gatunki ptaków jak między innymi: sokół pustułka, kawka, wróbel czy kopciuszek. Wszystkie te zwierzęta narażone są na utratę siedlisk, jak i życia w trakcie prac na budynkach.

– Pamiętajmy przy tym, że zarządcy, wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie oraz właściciele budynków mają prawny obowiązek dbania o ochronę gatunków chronionych, które mogą zasiedlać ich nieruchomości. Niestety realia są takie, że przepisy prawne związane z ochroną dzikich zwierząt zasiedlających budynki, są notorycznie łamane – zaznacza Adamczyk.

Nie mniej jednak pociąganie do konsekwencji osób łamiących prawo jest trudne i wymaga determinacji.