Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA oraz Zielony Instytut zorganizowały dwa okrągłe stoły energetyczno-klimatyczne pt. „Rola obywatelskich i odnawialnych społeczności energetycznych w obszarze zielonej transformacji energetycznej Polski”. Spotkania miały miejsce we Wrocławiu i w Krakowie, a patronatem medialnym objęły je magazyn Odpowiedzialny Inwestor i Zielone Wiadomości. Dolnośląskiemu wydarzeniu patronował Instytut Rozwoju Terytorialnego.
Na salach zgromadzili się samorządowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, środowiska akademickiego oraz parlamentarzyści w eksperckim gronie dyskutując nad kluczowymi aspektami transformacji energetycznej i klimatycznej w Unii Europejskiej.
Społeczności energetyczne, czyli energia w rękach obywateli
Czym są same społeczności energetyczne? To nic innego, jak osoby prawne opierające się na dobrowolnym oraz otwartym uczestnictwie, które mają prawo zajmować się wytwarzaniem, dystrybucją, dostawami i zużywaniem energii. Ponadto świadczą usługi w obszarze efektywności energetycznej lub np. ładowania pojazdów elektrycznych. Co ważne, społeczności te mają prawo do podziału własnej energii elektrycznej między swoich członków. Społeczności energetyczne są zdefiniowane przez dwie unijne dyrektywy: o unijnym rynku energii elektrycznej IEMD i o energii odnawialnej RED II.
Rząd do dziś nie dokonał transpozycji tych dyrektyw do polskiego prawa – Komisja Europejska wezwała w lutym b.r. Węgry i Polskę do pełnej transpozycji przepisów UE dotyczących wewnętrznego rynku energii elektrycznej.
Dariusz Szwed z Zielonego Instytutu przekonywał: – Naszym dobrem wspólnym jest energia. Musimy mieć nad nią demokratyczną, społeczną kontrolę.
Tłumaczył, że w transformacji energetycznej nie chodzi tylko o dekarbonizację energetyki, czyli odejście od paliw kopalnych. Transformacja ma na celu przede wszystkim demokratyzację i decentralizację energetyki, czyli zwiększenie udziału obywatelskiego w polityce energetycznej oraz klimatycznej. Prosumenci; społeczności energetyczne, są centrum tej zmiany. Współtworzą ją i wspólnie nią zarządzają. Wspomniał też o „deputinizacji”, czyli uniezależnieniu od rosyjskich surowców.
– Tu, w Krakowie, mamy na przykład słonecznych prosumentów. Nie mamy tu jeszcze ani jednej społeczności energetycznej i chcemy to we współpracy z mieszkańcami w ty roku zmienić, wspierać powstanie pierwszych trzech obywatelskich społeczności energetycznych w ramach aktualizowanego obecnie krakowskiego SECAPu- Planu działań na rzecz Zrównoważonej Energii i Klimatu – zauważył. – Ile tej energii ma być w rękach czterech prezesów, a ile pod kontrolą milionów obywatelek i obywateli?
Podkreślił demokratyczne znaczenie uczestnictwa w budowaniu bezpieczeństwa energetycznego.
Dr Hanna Schudy z sieci ekspertów Team Europe działającej dla Komisji Europejskiej przybliżyła słuchaczom ideę taniej i dostępnej energii dla wszystkich Europejczyków. – Ona nie jest jeszcze dla wszystkich Europejczyków, choć już od dawna powinna być – zaznaczyła.
– Jesteśmy w trudnych czasach. Zielony Ład nie ma się dobrze, ale myślę, że nie ma się dobrze w przestrzeni medialnej.
Wyjaśniła, że deregulacja czy eliminacja Zielonego Ładu nie mają miejsca. Mowa jest natomiast o jego upraszczaniu.
– Już w 2016 r. podstawowym celem, który z biegiem czasu ukazał się egzystencjalny, było uniezależnienie się Europy od importu paliw kopalnych, głównie gazu, ropy i też węgla, ponieważ już wtedy obserwowano, jak łatwo można energią szantażować i podporządkowywać sobie całe kraje, całe społeczności.
Podstawowym elementem przyświecającym Europejskiemu Zielonemu Ładowi (EZŁ) była niezależność energetyczna Europy, w czym miał pomóc właśnie rozwój OZE (odnawialnych źródeł energii). Efektywność energetyczna również ma swoje początki w 2016 r. – Tutaj zawarte jest clou uniezależniania się Europy od paliw kopalnych. Żeby to zrobić nie wystarczy wybudować całej masy wiatraków czy paneli fotowoltaicznych. Musimy zacząć produkować energię taką, jaka jest potrzebna, produkować w sposób opłacalny i przewidywalny.
Budowa większej integracji europejskiej ma duże znaczenie. Ekspertka nawiązała do uniezależniania się od monopolistów (Polska od lat dziewięćdziesiątych XX wieku jest podzielona między 4 koncerny, mające monopolistyczną pozycję na rynku dystrybucji energii elektrycznej i przywołała historię z powodzi we wrześniu 2024 r. – W regionie objętym powodzią znalazł się człowiek, który był w stanie zapewnić prąd. Udało mu się zrobić po prostu sieć off-gridową, która zaopatrywała w energię elektryczną najbliższe otoczenie, w momencie, gdy cały region został od niej odłączony. Ten pan pokazał, że jest to możliwe i bardzo ważne, ale też pokazał, że wciąż działa w warunkach partyzantki, mimo że od 2019 r. UE oferuje nam ideę niezależności energetycznej.
– Wydaje mi się, że niezależność oszczędność i budowanie małych społeczności jest czymś, co my, Polacy, potrafimy robić – podkreśliła.
Społeczności energetyczne. „Olbrzymi potencjał w gminach i strefach ekonomicznych”
Jednocześnie przekaz o rzekomym złu niesionym przez Zielony Ład ma się w przestrzeni medialnej bardzo dobrze. Rodzi się pytanie, dlaczego nie można zrobić dobrego PR-u rozwiązaniom społecznym?
Prezes Lądeckiej Spółdzielni Energetycznej Daniel Raczkiewicz przybliżył słuchaczom nieco praktyki: – Spółdzielnia działa od ponad roku. Ma 1 MW w źródle i obsługuje 101 punktów poboru w gminie. Typowa elektrownia fotowoltaiczna, która została wybudowana w Lądku – tłumaczył. Jest to bardzo prosty model, który można stosunkowo łatwo wdrożyć, działa i daje realne korzyści finansowe – zachęcał.
– System elektroenergetyczny to nie są tylko druty. To jest: źródło, przesył i odbiór – powiedział Paweł Łapacz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Dodał przy tym, że myśląc o społecznościach energetycznych należy pamiętać, że „fotowoltaiki dziś w wielu miejscach jest już nadmiar”. – Dzisiaj olbrzymią nadzieję pokładam w społecznościach energetycznych, ponieważ jest to rozproszone, oddolne. Można wykorzystać olbrzymie struktury organizacyjne w postaci 2,4 tys. gmin w Polsce.
Jak dodał, problem polega na braku zrozumienia, jak to działa. – To jest coś, z czym ja się zderzałem próbując namawiać włodarzy do różnych form włączenia się w takie społeczności. (…) Żeby społeczności energetyczne się udały, potrzebny jest lider, który będzie animatorem, spinaczem. Widzę olbrzymi potencjał w gminach, w strefach ekonomicznych.
„Głębokie średniowiecze”
Dr Schudy podczas krakowskiego spotkania użyła obrazowej metafory. – Ponieważ jesteśmy w grodzie królewskim, pozwolę sobie na metaforę. Rozbiór dzielnicowy, bardziej średniowieczny, zawiera w sobie pewne elementy. Coś takiego jak lenno, beneficjum i senior można by spokojnie zidentyfikować właśnie w tym jak się zachowują koncerny produkujące energię, jakie prawa i jakie monopole ma dystrybutor energii elektrycznej, a kim my jesteśmy? Ci chłopi pańszczyźniani, którzy mają tylko płacić i nic z tego nie mieć. Ja myślę, że my jesteśmy w głębokim średniowieczu, jeżeli chodzi nie tyle dostęp w tym momencie do ziemi rolnej, a dostęp do energii elektrycznej.
Powołała się na aktualne wyzwania geopolityczne i zachęciła do zaangażowania w obywatelskie śledzenie zmian. – Nie chciałabym, żeby z czegoś, co nazywa się demokracją energetyczną, powstało kolejne lenno, senior i wasal.
Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA: – Z całej tej rozmowy wyszło nam jednoznacznie, że jedynym gwarantem zapewnienia niskich cen prądu jest energetyka obywatelska. Energetyka uspołeczniona, włączanie się samorządów, biznesu, elektroprosumentów [czyli bilansujących się od gospodarstwa domowego do samorządu czy grup zakładów]. Tylko to gwarantuje ceny do przyjęcia.
Projekt realizowany w ramach Inwestycji G1.1.4 Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia Odporności: Wsparcie dla instytucji wdrażających reformy i inwestycje w ramach REPowerEU