Za naszą wschodnią granicą rozgrywa się pełnoskalowa wojna, przez co mieszkańcy Polski zastanawiają się nad swoim bezpieczeństwem. Oliwy do ognia dolał nocny atak dronowy, którego doświadczyliśmy w swojej przestrzeni powietrznej w nocy z 9 na 10 września. Pośród wielu niewiadomych nie brakuje pytań także o bezpieczeństwo energetyczne.
– Fakt, że Ukraina mocno polegała na energii atomowej udowodnił, iż są dodatkowe ryzyka w tej wojnie, nałożone dodatkowo przez rosyjskiego agresora, bo ta elektrownia [Zaporoska Elektrownia Jądrowa w Ukrainie – przyp. red.] została przejęta przez Rosjan. Do tego dochodzą ataki na Czarnobyl i reaktory badawcze w Charkowie – argumentuje Jan Haverkamp, ekspert ds. energetyki jądrowej z World Information Service on Energy (WISE) i Greenpeace Netherlands, który od lat analizuje bezpieczeństwo i rozwój technologii atomowej.
Ta wypowiedź eksperta pochodzi z czwartkowej konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA i Fundację Mission Posslible pt. „Czy rząd Polski oszukuje inwestorów w sprawie kosztów elektrowni jądrowej?”. Jednym omawianych zagadnień było właśnie bezpieczeństwo atomu w kontekście zagrożeń militarnych.
Wzrost ryzyka w czasie ewentualnej wojny
Zdaniem Haverkampa, wprowadzenie energetyki jądrowej podnosi ryzyka i niebezpieczeństwo podczas wojen. – Trzeba pamiętać, że nawet w najbardziej optymistycznych scenariuszach, atom zaspokaja tylko kilka procent potrzeb UE. Raczej patrzymy na bezpieczną energię odnawialną, co wiąże się też z infrastrukturą, magazynami, pozwalającymi wykorzystywać energię wtedy, kiedy będzie potrzebna. To ona będzie podstawą bezpieczeństwa energetycznego Unii. Taka infrastruktura jest dużo bardziej odporna na ataki niż elektrownie jądrowe.
– W sytuacji Polski, w przypadku jakiegokolwiek ataku czy agresji, w tym momencie energia atomowa może być koszmarem.
Kuba Gogolewski, ekonomista, ekspert z Fundacji Mission Possible, dodał: – Obecnie funkcjonujące elektrownie nuklearne były budowane w czasach pokoju.
Zakładano brak wrogiego nastawienia producentów i wykonawców. Ekspert zwrócił uwagę, że na dowolnym etapie budowy elektrowni jądrowej jest możliwość zakłóceń, co wpływa na bezpieczeństwo i generuje dodatkowe wydatki. Przy tym spadają koszty energetyki odnawialnej. – Polska jako kraj frontowy, co widzieliśmy 10 września [podczas ataku dronów na Polskę – przyp. red.], może doświadczać różnego rodzaju aktów agresji w wojnie hybrydowej. O tym, że to nie jest bajka i podczas wojny można atakować (i przejmować) obiekty jądrowe, dowiedziała się Ukraina – wyjaśnił.
Zapytaliśmy dr inż. Andrzeja Tyszeckiego, eksperta ds. energetyki jądrowej i ocen oddziaływania na środowisko, czy jego zdaniem Polska jest gotowa na elektrownię jądrową i jak to się ma do bezpieczeństwa energetycznego i militarnego w dobie agresji Rosji i ostatnich ataków dronowych.
Tłumaczy, że wszystkie struktury społeczne oraz struktury administracji publicznej muszą być przygotowane na radzenie sobie z energetyką jądrową. – To dotyczy inspekcji sanitarnej, inspekcji żywnościowej, kwestii badań ludności itd.
„Raczej śmiech niż poważne traktowanie atomu”
Drugim problem w opinii dr Tyszeckiego jest fakt, że polski system energetyczny przed dziesięciolecia był rozwijany od południa w kierunku północy. – Dzisiaj sytuacja jest taka, że jesteśmy ogromnie opóźnieni w przygotowaniu inwestycji elektrowni jądrowej. Różne opowiastki, którymi raczą nas kolejni decydenci, wzbudzają raczej śmiech niż poważne traktowanie. Nie możemy się też doczekać aktualizacji żadnego z podstawowych dokumentów polityki rozwoju, odnoszących się do sektora energetycznego.
– Wreszcie, biorąc pod uwagę opóźnienia w realizacji kolejnych obiektów jądrowych w Europie, które były w krajach dużo bardziej zaawansowanych technologicznie, można powiedzieć, że jest to sprawa, która od pół wieku się kręci, ale efektów nie widać – mówi badacz i dodaje, że widoczne są ogromne koszty.
Dr Tyszecki zauważa, że „nie ma tu żadnego elementu napawającego optymizmem”.
– Eskalacja różnego rodzaju zdarzeń militarnych może powodować ogromne i nieodwracalne skutki, zarówno w przypadku bezpośredniego zaatakowania takiego obiektu jądrowego – czy to od strony morza, czy ze strony innych środków militarnych [domeny powietrznej lub lądowej – przyp. red.].
Polska nie jest na to gotowa
Naświetla jeszcze jedną perspektywę – poważne skutki odcięcia przesyłu energii elektrycznej do i z elektrowni. – Bo elektrownia jądrowa pracując musi oddawać prąd do systemu przesyłowego. Z drugiej strony musi być zasilana z niezależnych źródeł konwencjonalnych. Od tego zależy bezpieczeństwo pracy reaktorów jądrowych. Z kolei w przypadku wyłączenia tak dużego źródła ogromna część kraju po prostu ulegnie blackoutowi – mówi w rozmowie z magazynem „Odpowiedzialny Inwestor”. A przerwy w dostawie prądu to kolejne skutki przekładające się na zdrowie publiczne.
– Z kolei ewentualne skażenie promieniotwórcze dotyczy zarówno ludzi, jak i zwierząt, żywności, hodowli – i to nawet na dziesiątki czy setki lat.
Poleca kompleksowe i całościowe rozważenie wszelkich aspektów. – Jeżeli my dzisiaj mówimy o naszym przygotowaniu do wdrożenia technologii jądrowych do produkcji energii elektrycznej i cieplnej, to po prostu trzeba powiedzieć, że jako kraj nie jesteśmy przygotowani. Bo to, że jest grupa specjalistów, inżynierów, ekspertów, specjalistów, technologów itd., nie znaczy, że w całym kraju wszystkie struktury są przygotowane, żeby radzić sobie z nadzwyczajnymi sytuacjami, wywołanymi jakąś awarią o charakterze jądrowym.
Energetyka rozproszona i odnawialna
Dr Tyszecki uważa, że najbezpieczniejszym źródłem energii jest dziś energetyka odnawialna, rozproszona, obywatelska, wspierana źródłami konwencjonalnymi. – Oparta w podstawie o źródła typu bloki gazowo-parowe.
– Najważniejszym problemem jest to, że nie jesteśmy krajem, który jest w tej chwili zaawansowany we wdrażaniu tego rodzaju technologii. Oczywiście to w żadnym stopniu nie oznacza, że nasi fizycy jądrowi, czy energetycy jądrowi są gorsi niż powiedzmy ci w Indiach czy w Czechach – mówi.
– Bardzo mnie niepokoi, że w gminie Choczewo, w której będzie budowana elektrownia jądrowa, skupiona jest infrastruktura elektroenergetyczna, która ma doprowadzać do systemu blisko 4 GW mocy z elektrowni jądrowej po całkowitym jej wybudowaniu i uruchomieniu, a więc za kilkanaście lat – oraz już w okresie najbliższych powiedzmy 2-3 lat – zacznie do tej samej gminy zacznie być doprowadzana przyłączami morsko-lądowymi energia elektryczna z wiatraków na morzu, która docelowo ma przyjąć około 11 GW mocy. To jest ogromna ilość energii, która się koncentruje na niewielkiej przestrzeni. Ona może być bardzo łatwo zaatakowana w sposób terrorystyczny, cybernetyczny, czy militarny.
Co oznaczałby wtedy atak? – Blackout połowy kraju. I nikt z godziny na godzinę nie usunie skutków takiego uszkodzenia – przestrzega dr Tyszecki.
– Obserwując Ukrainę, wyraźnie widać, że duże obiekty jądrowe są przedmiotem ataku z jednej i drugiej strony – komentuje Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. – Te obiekty ewidentnie prowadzą do jednego wniosku: im bardziej scentralizowany układ energetyczny i im większe obiekty, tym mniej bezpieczny w wypadku konfliktu czy też awarii.