Obywatelskie społeczności energetyczne przedstawia się jako jeden z elementów współrządzenia miastem. – Wszystkie obywatelki i obywatele mogą stać się aktywnymi uczestniczkami oraz uczestnikami polityki energetycznej oraz klimatycznej miasta – powiedział Dariusz Szwed z Zielonego Instytutu.
Czym są same społeczności energetyczne? To po prostu osoby prawne opierające się na dobrowolnym oraz otwartym uczestnictwie, które mają prawo zajmować się wytwarzaniem, dystrybucją, dostawami i zużywaniem energii. Mogą też świadczyć usługi w obszarze efektywności energetycznej lub np. ładowania pojazdów elektrycznych. Co ważne, społeczności te mają prawo do podziału własnej energii elektrycznej między swoich członków.
W Polsce działa 1,7 mln dachowych instalacji fotowoltaicznych
Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA oraz Zielony Instytut w marcu zorganizowały warsztaty dotyczące działalności obywatelskich społeczności energetycznych (OSE) w Małopolsce i na Dolnym Śląsku. W warsztatach wzięli udział przedstawiciele różnych grup interesów.
Uspołecznienie miejskiej polityki energetycznej może mieć wpływ na bezpieczeństwo energetyczne kraju. Społeczności energetyczne są w Unii Europejskiej regulowane przez dwa dokumenty: dyrektywę dotyczącą energii odnawialnej RED II oraz dyrektywę dotyczącą rynku wewnętrznego energii elektrycznej IEMD.
Pierwsza ma służyć promowaniu odnawialnych źródeł energii (OZE), zachęcaniu do lokalnych inicjatyw oraz – przynajmniej na papierze – zapewnieniu równych szans. Druga ma na celu regulację wewnętrznego rynku energii elektrycznej, eliminowanie przeszkód w jego budowie. Ma też sprzyjać wzrostowi konkurencyjności i efektywności energetycznej oraz wspierać OZE. Polska do dziś nie wdrożyła w pełni dyrektywy IEMD, choć miała na to czas do 2020 r. To grozi Polsce postawieniu przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.
Jak ma się polski prosumeryzm, czyli wytwarzanie prądu na własną rękę? W Polsce działa w tej chwili około 1,7 mln dachowych instalacji fotowoltaicznych. – Ale nie mamy ruchu społecznego. Ci ludzie są kompletnie niezorganizowani – zauważył Szwed. – W przeciwieństwie do nich, górnicy przychodzą pod sejm, robią zadymę i często osiągają swoje.
Za górnictwo płacimy 10 mld zł rocznie
Szacuje się, jak dodał, że w tym roku Polska przeznaczy na górnictwo 10 mld zł z budżetu państwa.
– Pytanie, dlaczego prosumenci, których jest w Polsce 4-5 mln, nie mają takiej siły oddziaływania? Nie ma lobby prosumenckiego.
Szwed zaznaczył, że gdybyśmy mieli odpowiedni system elektroenergetyczny, moglibyśmy zwiększyć udział zielonej energii z 50 proc. do 80 proc. a nawet 100 proc. Mogłoby to nastąpić np. dzięki magazynowaniu energii.
– Na rynku coraz częściej pojawia się ujemna cena energii elektrycznej. Wtedy ktoś, kto ma magazyn w domu, może zarabiać na ściąganiu jej z sieci i magazynować – nie tyle za darmo, co wręcz ma do tego dopłacane. Następnie, w odpowiednim momencie może ją sprzedawać.
Dariusz Szwed tłumaczył, że w transformacji energetycznej nie chodzi tylko o dekarbonizację energetyki, czyli odejście od paliw kopalnych. Transformacja ma na celu przede wszystkim demokratyzację i decentralizację energetyki, czyli zwiększenie udziału obywatelskiego w polityce energetycznej oraz klimatycznej. Prosumenci i społeczności energetyczne współtworzą ją i wspólnie nią zarządzają. Są więc koniecznym centrum tej zmiany.
Obywatelskie społeczności energetyczne przedstawia się jako jeden z elementów współrządzenia miastem. – Wszystkie obywatelki i obywatele mogą stać się aktywnymi uczestniczkami oraz uczestnikami polityki energetycznej oraz klimatycznej miasta – powiedział Dariusz Szwed z Zielonego… pic.twitter.com/0EFouG6oh7
— EKO-UNIA (@EkoUnia) April 9, 2025
Projekt realizowany w ramach Inwestycji G1.1.4 Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia Odporności: Wsparcie dla instytucji wdrażających reformy i inwestycje w ramach REPowerEU