COP26 w obliczu katastrofy klimatycznej. Czy jest dla nas nadzieja?

biedne dziecko

Trwający COP26 powinien doprowadzić do podjęcia kluczowych decyzji takich jak ograniczenie kryzysu klimatycznego poprzez stopniowe wycofywanie się z węgla i przechodzenie na zero emisyjne źródła energii oraz uzyskanie podobnych deklaracji od Chin i Indii. Ma też doprowadzić do zwiększeni ambicji krajów będących głównymi producentami paliw kopalnych (w tym tak niechętnych do zmian jak Arabia Saudyjska, Rosja i Australia), zwiększenie środki na cele środowiskowe dla krajów rozwijających się oraz wspólne, sprawiedliwe działanie na rzecz zapobieżenia dalszej katastrofie.

Jak wynika z raportu Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu (UNFCCC), do końca stulecia temperatura na Ziemi może wzrosnąć o ok. 2,7 st. C. Żeby osiągnąć trajektorię 1,5 st. C, niezbędna jest redukcja emisji o ponad połowę w stosunku do obecnej wielkości. Musi to nastąpić w nadchodzących ośmiu latach, a aktualne ambicje są siedem razy za niskie. Konieczne jest więc stopniowe odchodzenie od paliw kopalnych, transparentne zasady rozliczania środków przeznaczanych na ochronę klimatu i ujednolicenie zasad raportowania w celu ich większej przejrzystości.

Skutki zmian klimatu: choroby ludzi i całej Ziemi

Postępujące zmiany klimatu niosą za sobą szereg niekorzystnych skutków środowiskowych oraz zdrowotnych. Nasilające się zjawiska pogodowe, takie jak fale upałów, susze, nawalne opady powodujące podtopienia i błyskawiczne powodzie, gwałtowne wichury oraz trąby powietrzne łamiące drzewa, zrywające dachy, a nawet niszczące całe budynki.

Negatywne następstwa zmian klimatu są także mniej oczywiste, jak np. nie występujące wcześniej w naszym klimacie szkodniki niszczące uprawy. Wszystko to powoduje dramatyczne i niebezpieczne dla ludzi konsekwencje, w tym często zagrożenie dla naszego zdrowia, a nawet życia. Jeśli nawet uda się zachować zdrowie, bywa się narażonym utratę dobytku, domu oraz wzrost cen żywności, który prędzej czy później dotyka nas wszystkich. Jaka jest więc najprostsza odpowiedź na pytanie: co należy zrobić aby zatrzymać lub choćby zminimalizować skutki zmian klimatu?

– „Jak najszybsze odejście od spalania wszystkich paliw kopalnych, ograniczenie zużycia energii i surowców we wszystkich sektorach gospodarki, ograniczenie niszczenia naturalnych ekosystemów oraz ich odbudowa” – opowiada nam Urszula Stefanowicz, kierowniczka projektu Polityka Klimatyczna z Polskiego Klubu Ekologicznego.

Presja na władze

Przydatne mogłoby się też okazać przyjęcie nowej koncepcji rozwoju, i innych wskaźników rozwojowych niż wzrost PKB. Najpilniejsze jest jednak zaangażowanie się wszystkich obywateli w wywieranie rozsądnej presji na władze krajowe, by zaczęły w trybie natychmiastowym wdrażać niezbędne działania w celu redukcji emisji, nie tylko w energetyce, ale też we wszystkich pozostałych sektorach gospodarki jak transport, budownictwo, rolnictwo i leśnictwo.

– „To nie tylko podniesienie średniej temperatury o jeden czy półtora stopnia Celsjusza, ale szereg negatywnych konsekwencji” – dodaje Weronika Michalak, dyrektorka polskiego oddziału HEAL (Health & Environment Alliance).

Upały i burze, a choroby serca

Zmiany klimatu na bardzo wiele sposobów wpływa na zdrowie praktycznie wszystkich mieszkańców i mieszkanek ziemi. Przykładem mogą być wielotygodniowe fale upałów wpływające na problemy układu kardiologicznego, które zagrażają przede wszystkim osobom chorym i starszym. Każdego roku nawet kilkadziesiąt tysięcy osób w samej tylko Europie może przedwcześnie umierać z powodu narażenia na ekstremalne ciepło. Dodatkowo ponosimy wszelkie konsekwencje gwałtownych zjawisk pogodowych (nawalne deszcze, huragany, gradobicia, itd.), które to powodują bezpośrednie zranienia i uszkodzenia ciała. Również – o czym rzadko się mówi – np. burze wpływają na funkcjonowanie układu nerwowego czy zaburzają pracę serca. Zdarzające się coraz częściej powodzie czy susze także zagrażają zdrowiu ludzi w sposób bezpośredni, czy np. w wyniku zagrożenia dla bezpieczeństwa żywnościowego.

Malaria i denga są już u nas

– „Dodatkowo wśród tzw. chorób klimatozależnych wyróżnia się choroby wektorowe, przenoszone przez komary i kleszcze; takie jak coraz powszechniejsza w Polsce borelioza, a nawet malaria czy denga, których przypadki zdarzają się już w Europie u osób niepodróżujących” – zaznacza Michalak.

Z czego wynika pojawianie się ich w naszej szerokości geograficznej? Wiąże się to ze zmianą warunków klimatycznych, w których bytują wektory. Jak mówią specjaliści, zmiany klimatu wpływają na szeroko pojęte przetasowania w ekosystemach, obniżenie produktywności pierwotnej wód morskich, zakwaszanie oceanu, utratę bioróżnorodności, a wszystko to odbija się na życiu i zdrowiu ludzi. Musimy pamiętać, że każda szkoda wyrządzona środowisku niesie konsekwencje dla ludzkiego funkcjonowania. Ciężko oszacować dokładną liczbę przedwczesnych zgonów związanych ze zmianą klimatu, jednak na jej konsekwencje narażeni są wszyscy mieszkańcy naszej planety.

Czy jest dla nas ratunek?

– „Radykalna redukcja emisji gazów cieplarnianych jest niezbędna dla ochrony naszego zdrowia i życia” – ostrzega dyrektorka polskiego oddziału HEAL.

Jak dodaje, dzieje się to zbyt powoli, a kraje zdają się nie dostrzegać realnego zagrożenia, przed którym ostrzegają naukowcy i które widoczne jest nawet w szpitalnych statystykach. Nadzieja na wyhamowanie procesu zmiany klimatu leży jedynie we współpracy wszystkich krajów, w tym największych emitentów, których na COP niestety zabrakło.

Urszula Stefanowicz podkreśla, że nadzieja musi być zawsze. Nawet, jeśli rozmowy są trudne i żmudne, a efekty niewystarczające. Potrzebne są więc niezwłoczne, zdecydowane skonsolidowane oraz sprawiedliwe działania na rzecz poprawy obecnej sytuacji i zapobieżenia kolejnym ofiarom zmian klimatu. Ich tragiczne skutki w dużej mierze dotykają krajów rozwijających się, w których ogromnym odsetkiem ofiar są niestety dzieci.

Punkty krytyczne

Sednem wszystkich sporów na COP26, tak jak i na wcześniejszych szczytach, jest z jednej strony poziom ambicji działań poszczególnych państw, podział odpowiedzialności i zobowiązań, a z drugiej złożona odpowiedź na pytanie: „kto za to zapłaci?”, której nadal brakuje w wielu obszarach. Również tutaj niezbędne są więc pilne działania.

– „Tylko w przypadku podjęcia pilnych i ambitnych kroków mamy szansę na uniknięcie tzw. punktów krytycznych, których przekroczenie oznacza utracenie kontroli nad konsekwencjami tego procesu” – mówi Michalak.

Za małe ambicje i finansowanie

Zdaniem ekspertek, poziom ambicji nadal jest niewystarczający, mimo przedstawienia przez znaczną część państw podniesionych celów. Nawet jeśli cele zostały wzmocnione, to w stosunku do wskazań nauki niestety niewystarczająco, jak w przypadku Stanów Zjednoczonych czy Unii Europejskiej.

– „W obszarze finansowania jest wiele punktów spornych – od niespełnienia przez państwa rozwinięte wcześniejszych zobowiązań dotyczących zapewnienia 100 mld roczne od 2020 r. na cele mitygacyjne i adaptacyjne, przez rozpoczętą dyskusję o zwiększeniu tej kwoty od 2025 r. (potrzebne jest wielokrotne), po konieczność zrównoważenia wysokości finansowania na działania mitygacyjne, służące redukcji emisji oraz na działania adaptacyjne, służące dostosowaniu do coraz poważniejszych zagrożeń”  – wylicza Stefanowicz.

Jak mówi kierowniczka projektu Polityka Klimatyczna z PKE, obecnie środków na adaptację jest dużo mniej. Do tego dochodzi kolejny obszar działań, na które brakuje finansowania – obszar strat i szkód, czyli wparcia dla krajów/regionów dotkniętych stratami oraz szkodami powstałymi na skutek klimatycznych katastrof, tornad i cyklonów, susz, pożarów, powodzi. W tej sferze pula finansowania musi znacznie wzrosnąć.

– „Nadal toczą się rozmowy nad szczegółowymi zasadami wdrażania porozumienia paryskiego, np. dotyczących ram czasowych wkładów krajowych (NDC), które powinny być takie same dla wszystkich, najlepiej 5-letnie, a na razie są różne, albo sposobu raportowania postępów w realizacji NDC [ang. nationally determined contributions, deklaracje państw dotyczące zwiększenia zobowiązań, czyli wkłady ustalone na poziomie krajowym – przyp. red.], który powinien być na tyle spójny i transparentny by było łatwo porównywać postępy poszczególnych państw” – tłumaczy Stefanowicz.

Obietnice rzucane na wiatr

Mimo wielu szumnych deklaracji, z których część może przynieść pozytywne owoce, jak deklaracja leśna, metanowa czy odchodzenia od węgla, podsumowanie tych działań nadal wypada zbyt słabo w stosunku do potrzeb. Wszystkie wymienione wyżej deklaracje są przyjęte tylko przez część państw, poza ramami porozumienia paryskiego, wiec nie będą podlegały rozliczaniu i weryfikacji.

Stefanowicz: – „Obiecać można wszystko, szczególnie jeśli w obietnicach nie ma zbyt wielu konkretów, a ich realizacja jest odległa w czasie. Mówienie, że mamy dekadę albo 30 lat do połowy wieku jest bardzo mylące”.

Pilnych wyzwań jest wiele. Dlatego naszym obowiązkiem jako obywateli jest egzekwowanie od władz podjęcia już teraz konkretnych działań, które możliwe najkrótszą, a jednocześnie sprawiedliwą społecznie drogą zaprowadzą nas do neutralności klimatycznej.

– „Działać musimy teraz, odchodzić od paliw kopalnych, zwiększać efektywność energetyczną, zmniejszać zużycie surowców i wdrażać gospodarkę obiegu zamkniętego, zmieniać naszą mobilność i ograniczać marnowanie żywności” – apeluje ekspertka PKE.


Autorka: Klaudia Urban