Barbórka w cieniu transformacji energetycznej

Węgiel kamienny na dłoni

Epoka węgla nieubłaganie dobiega końca. Przepychanki między górnikami, rządem, a organizacjami pozarządowymi dolewają oliwy do ognia. Do dyskusji należy włączyć nie tylko związki zawodowe i górników, ale społeczności lokalne oraz samorządy, ponieważ to mieszkańcy regionów węglowych najlepiej znają specyfikację swojego rynku pracy i to im grozi bezrobocie w przypadku niewłaściwie przeprowadzonej transformacji.

W przeddzień Barbórki Patryk Białas ze Stowarzyszenia BoMiasto, koordynator polskich liderów ClimateReality, zorganizował debatę publicystów pod tytułem „W jaki sposób sprawiedliwie przebudować sektor energetyczny na Śląsku?”. Uczestnicy zwrócili uwagę na powiązania między datą odejścia od węgla i neutralnością klimatyczną, a sprawiedliwą transformacją.

Justyna Piszczatowska, redaktor naczelna Green-news.pl, traktuje sprawiedliwą transformację i ochronę klimatu jako dwa główne cele, które należy zrealizować.

– „Naukowcy mówią, że jeśli te cele nie zostaną osiągnięte, to życie ludzi do końca tego wieku może być zagrożone” – mówi Piszczatowska. Redaktorka zaznacza, że nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać zmianom klimatu w stu procentach, ale mamy szansę przekształcić gospodarkę na bardziej efektywną i przestać nadmiernie eksploatować środowisko, to należy to zrobić.

O nadchodzącej katastrofie klimatycznej w przypadku braku redukcji emisji mówi także Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. Według dziennikarza cała neutralność klimatyczna powinna być tematem gospodarczym i społecznym, bo emisje CO2 będą oddziaływać na całą gospodarkę. Europejski Zielony Ład nie jest więc programem wyłącznie dla energetyki, ale dla całej gospodarki.

Stracony czas

Barbara Oksińska z Rzeczpospolitej również wskazuje na potrzebę określenia daty odejścia od węgla i powstrzymania zmian klimatu, powołując się na argumenty ekonomiczne. Jeśli nadal będziemy bazować na węglu i pozyskiwać z niego ponad 70% energii, ceny prądu będą rosły jeszcze szybciej, niż dotychczas.

– „Kilka lat temu ceny uprawnieni do emisji CO2 kosztowały 5-8 euro/tonę. Teraz jest to ponad 20 euro/tonę, a w pikach nawet 30. Czas kiedy okopaliśmy się w węglu był stracony” – komentuje Oksińska.

Dobra perspektywa

Jakóbik wyjaśnia, że nie trzeba się bać transformacji energetycznej. Podkreśla, że zwracając się w kierunku odnawialnych źródeł energii eliminujemy problem spalania paliwa, więc OZE są czystszym, coraz tańszym i bardziej konkurencyjnym rozwiązaniem. W transformacji należy doszukiwać się możliwości i szans rozwoju gospodarki, np. poprzez inwestycje w wodór.

– „U nas będzie trudno szybko przeprowadzić transformację ze względu na zastanie i dużą zależność od węgla. Obecne warunki sugerują, że będzie na to presja”. Dziennikarz nie pozostawia złudzeń, że węgla wystarczy na kolejnych 200 lat. Nie można więc składać górnikom takich obietnic.

– „Data odejścia od węgla jest poprzeczką, którą należy sobie ustawić i do niej dążyć. Będzie nas dopingować do działania” – dodaje Jakóbik.

Smutna barbórka

– „To będzie najsmutniejsza Barbórka w ciągu ostatnich lat. Górnicy mają świadomość, że węgiel to już jest przeżytek, a gra z nim jest zakończona” – mówi Witold Pustułka, były członek zarządu Wydawnictwa Górniczego .

Przewiduje się kolejne wzrosty cen uprawnień do emisji CO2. Węgla niebawem nie opłaci się wydobywać. Już dziś Polska Grupa Górnicza notuje miliard strat. Mimo tego, pracownicy kopalń otrzymają w swoje święto wysokie nagrody pieniężne.

– „Górnicy to szlachetni ludzie ciężkiej roboty, ale jeśli spółka ma miliard strat, to nie powinna dawać im teraz 300 mln złotych. Podobnie jak w lutym minister Sasin dał kopalniom 6% podwyżki. To nie jest logiczne” – zauważa Pustułka.

Wielkie koncerny mają związane ręce

Barbara Oksińska wskazuje na problemy dużych spółek. Państwowe koncerny energetyczne muszą z każdą decyzją czekać na aprobatę rządu. Firmy prywatne, jak ZEPAK widzą przyszłość oraz biznes w odchodzeniu od węgla i energetyce przyjaznej środowisku. Przekwalifikowują górników i jednocześnie zapewniają im zatrudnienie w powstającej wielkiej farmie fotowoltaicznej. Działają, podczas gdy państwowe spółki zamykają jedną kopalnię i alokują jej pracowników do kolejnej. Dziennikarka widzi także duże szanse w elektrowniach wiatrowych na morzu oraz magazynach energii.

Realne miejsca pracy

Oksińska podkreśla konieczność pokazania mieszkańcom regionów górniczych alternatywnego zatrudnienia.

– „Marzeniem górnika nie jest stawianie paneli na dachach, ale wśród nich są także mechanicy, elektrycy oraz inżynierowie, którzy z pewnością znajdą zatrudnienie po zamknięciu kopalń” – zauważa.

Stanowisko popiera Justyna Piszczatowska, która twierdzi, że trzeba pokazać górnikom pozytywne strony transformacji. – „Sprawiedliwa transformacja to nie tylko bajońskie kwoty odpraw, ale także bezpieczniejsze warunki lżejszej pracy” – dodaje.

Polska udaje zaskoczoną

Piszczatowska dostrzega absurdalność reakcji Polski na unijne wymogi klimatyczne i energetyczne: – „Jesteśmy w Unii Europejskiej od 2004 r., a dziś udajemy zaskoczonych, że polityka klimatyczna jest realizowana”. Podkreśla, że świat pójdzie w kierunku zielonej rewolucji niezależnie od tego czy się do tego przyłączymy. Pasywna postawa rządu generuje więc straty nie tylko wizerunkowe, ale także zdrowotne i gospodarcze.

Zasiądźmy przy krągłym stole

Niezwykle ważne jest włączenie wszystkich stron w dyskusję o procesie sprawiedliwej transformacji, uwzględniając oddolne postulaty. Publicyści wskazują na konieczność rzetelnego informowania społeczeństwa oraz przyłączenie się do dyskusji przez samorządy i organizacje ekologiczne.

– „Jeśli decydentami będą jedynie rząd oraz górnicy, to wszyscy inni będą mogli tę decyzję kwestionować” – mówi Jakóbik.

Witold Pustułka przypomina, że w latach 90-tych reformę Buzka i Steinhoffa poparł kościół, co trafiło do ogromnej ilości społeczeństwa. Mówi, że teraz też trzeba znaleźć kanał komunikacji do górników. Do tej pory rząd nie ustalił jednolitej strategii, przejrzystej dla wszystkich zainteresowanych. Zwraca uwagę na zmienne obietnice rządów nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

– „W Województwie Śląskim jest 4,5 mln mieszkańców, PGG zatrudnia 35 tys. osób, a społeczeństwo pozostaje wielkim nieobecnym w dyskusjach. Liderzy związków zawodowych wiedzą, że to zmierza w złym kierunku. Aby nie topić milionów w zakładach wydobywczych, które już nie są i nie będą rentowne, byłoby taniej już dzisiaj wypłacić górnikom sowite świadczenia do samej emerytury. Proponuje okrągły stół, przy którym NGO, samorządy, związkowcy i górnicy faktycznie będą mogli zabrać głos” – komentuje Piszczatowska.

Regiony górnicze boją się, że stracą

W ocenie Oksińskiej transformacja jest robiona na siłę. Zauważa, że rząd, górnicy i społeczności regionów górniczych tego nie chcą. Boją się, że coś stracą. Jak twierdzi dziennikarka, narzucanie rozwiązań z góry spotka się z oporem. Potrzebne są miejsca pracy tu i teraz, a nie tylko w dokumentach. Również ciągłe zmiany zdania nie zwiększają zaufania wobec planów rządu. Dziennikarze liczą na szczerą komunikację i powiedzenie sobie wprost, że nie ma szans na dotowanie kopalń przez kolejne trzy dekady.

– „Górnicy bardzo wyraźnie poparli PiS. Mogą się czuć pokrzywdzeni, bo partia raz nazywa ich „solą tej ziemi”, a innym razem mówi, że węgiel za kilkanaście lat się skończy” – mówi Pustułka.

Potrzebny jest wiarygodny dokument

Jak twierdzi Jakóbik, dobry dokument opisuje politykę i długofalową strategię państwa, a jego stworzenie poprzedza transparentna oraz inkluzyjna dyskusja. Tylko wtedy plan ma szacunek i poparcie społeczeństwa. Potrzebujemy więc wiarygodnego dokumentu powstałego na drodze kompromisu. Redaktor wskazuje na potrzebę dialogu między centralą, a regionami. – „W państwie unitarnym plan musi powstać na poziomie centralnym. Samorządy są po to, żeby głos dotarł z dołu do góry” – mówi Jakóbik.

 – „Można wziąć przykład z Wielkopolski Wschodniej, gdzie różne grupy brały udział w tworzeniu dokumentu. Region sam przygotował plan odejścia od węgla i ogłosił neutralność klimatyczną do 2040 r. Tymczasem strategia energetyczna kraju powstaje od lat, a nadal jej nie mamy” – zauważa Oksińska.

Problematyczne dane

Polska nie posiada Agencji Statystyki Energetycznej, więc większość danych trudno zdobyć, są płatne lub zatajane. Publicyści zgodnie twierdzą, że dopóki dane są optymistyczne, można je łatwiej lub trudniej uzyskać. Kiedy natomiast stają się niewygodne, rozpoczyna się batalia o ich zdobycie. Brakuje więc rzetelnej jednostki publikującej dane liczbowe o energetyce i górnictwie.

– „Od 2 lat mam wrażenie, że katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu jest jakąś tajną placówką Pentagonu. Kiedyś dane były publikowane rzetelnie i chętnie, teraz już to się skończyło” – podsumowuje Pustułka.

Transmisja debaty „W jaki sposób sprawiedliwie przebudować sektor energetyczny na Śląsku?”


Autorka: Klaudia Urban